Opublikowano Dodaj komentarz

Wróciła La Liga!

Tak się stęskniłem za ligą hiszpańską, że postanowiłem przeanalizować wszystkie spotkania ostatniej kolejki La Liga. Każdy mecz to zupełnie inna historia, dlatego też postarałem się zajrzeć nieco bardziej w głąb i o tym napisać. Które spotkanie zrobiło na was największe wrażenie?

Sevilla 2-0 Betis (wykorzystanie słabości przeciwnika)

Trener drużyny gospodarzy, Julen Lopetegui w znakomity sposób zidentyfikował słabe punkty przeciwnika, po czym bezczelnie je wykorzystał. Z drugiej strony, Betis nie był w stanie zareagować przez 90 minut spotkania, płynąc cały czas pod prąd. Od początku Sevilla mogła się podobać. Intensywność w działaniach obronnych, przez co Betis miał trudności w konstruowaniu akcji, porządek i płynność w ofensywie oraz dynamiczne wejścia w pole karne, tak aby dokonać finalizacji. W pierwszej połowie można było przyczepić się co do skuteczności, jednak poprzez upór w dążeniu do celu, udało się rozstrzygnąć losy spotkania w drugiej połowie na korzyść zespołu Sevilli.

Jednym z elementów, który udało się bardzo dobrze zrealizować drużynie gospodarzy, było przegranie strony, tak stworzyć sytuację 1×1 lub 2×1 w bocznym sektorze. Ofensywni gracze Betisu nie wracali, aż tak głęboko, przez co zarówno skrzydłowi jak i boczni obrońcy Sevilli mieli do dyspozycji prawdziwą autostradę z wolną przestrzenią. Wiele tego typu sytuacji kończyło się bardzo niebezpiecznym dośrodkowaniem w pole karne poprzedzone podłączeniem się za akcją bocznych obrońców (Jesus Navas oraz Reguilon). Na ten moment Sevilla to drużyna, która najczęściej dośrodkowuje podczas meczu w całej La Liga (średnio 24 dośrodkowania). Bohaterem spotkania był jednak Lucas Ocampos, który wyrasta na jedną z czołowych postaci tego sezonu. Może nie jest typowym dryblerem, jednak z łatwością wygrywa pojedynki 1×1, jest niezwykle przebojowy oraz co najważniejsze zabójczo skuteczny. Były skrzydłowy Marsylii, to nie jest jedyny udany transfer Monchiego. Warto również pochwalić parę środkowych obrońców (Diego Carlos i Jules Kounde), którzy dają bezpieczeństwo z tyłu, przez co Sevilla może atakować z jeszcze większym polotem.

Ten mecz zupełnie nie wyszedł drużynie gości. Często Guido Rozdriguez schodził nisko po piłkę, jednak nie odnosili dzięki temu żadnej korzyści, jako że byli w sytuacji 3×1 na połowie własnej i w późniejszej fazie brakowało zawodników na połowie rywala. Można było zaobserwować bardzo mało narzędzi potrzebnych do progresji w ataku na połowie przeciwnika. Na przykład, pojawienia się w przestrzeni pomiędzy liniami obrony Sevilli, tak żeby obrócić się z piłką i przyspieszyć grę. Ponadto, zabrakło mi mikro-relacji pomiędzy zawodnikami tj. (Canales, Alena, Fekir, Tello). Warto zauważyć, że jeśli porównamy indywidualności tych drużyn, to nie ma aż takiej różnicy. Jednak w czwartkowym meczu derbowym różnica działań grupowych była ogromna.

 

Granada 2-1 Getafe (zarządzanie chaosem)

Muszę przyznać, że mam słabość do Getafe. Uwielbiam oglądać ich grę. Jest to dosyć kontrowersyjny pogląd, jako że dla przeciętnego kibica piłki nożnej jest to antyfutbol. Ludzie zastanawiają się jak to możliwe, że tak grająca drużyna jest w strefie europejskich pucharów. Uważam, że w piłce nie ma przypadku i drużyna Jose Bordalasa jeszcze nie raz w tym sezonie pokaże swoją klasę. Grają powyżej swoich limitów i potrafią do bólu wykorzystać błędy przeciwnika. Coś podobnego można powiedzieć również o Granadzie. Uważam, że Diego Martinez posiada jeden z najsłabszych składów w La Liga, a pomimo to wyciska z tego zespołu maksimum. Doskonale potrafią przystosować się do wydarzeń boiskowych. Wiedzą, kiedy grać bardziej bezpośrednio, a kiedy utrzymać się przy piłce. W którym momencie doskoczyć wyżej do przeciwnika lub cofnąć się i bronić strefy pola karnego. Skazani na pożarcie w tym sezonie, mają europejskie puchary na wyciągniecie ręki.

Pierwsza połowa to całkowita dominacja drużyny z pod Madrytu. Intensywność, wysoki pressing, oddalenie ryzyka, ciągłe asekuracje, gra bezpośrednia oraz podłączenie się za akcją po odbiorze piłki, tak aby jak najszybciej zakończyć akcję strzałem i ponownie odbudować ustawienie w obronie. Większość akcji Getafe to krótkie sekwencje o bardzo wysokim tempie gry. Kapitalnie zarządzają chaosem. Mam tutaj na myśli wszelkiego rodzaju „drugie piłki” czy „przebitki”, które w większości przypadków padają łupem drużyny Jose Bordalasa. Wydaje się, że mają szczęście, jednak jeśli spojrzymy nieco bardziej w głąb, to okaże się, że mają to świetnie dopracowane. Pomimo nieobecności kluczowych zawodników, mógł się podobać środek pola (Etebo oraz Timor). Poprzez odpowiednie ustawienie, antycypowali pojedynki i odnotowali dużą ilość odbiorów. Jednakże, tak naprawdę to w bocznych sektorach Getafe stwarzało zagrożenie (Cucurella, Nyom). Z drugiej strony, Granada posiadała piłkę, jednak niewiele z tego wynikało. Brakowało momentu do przyspieszenia gry, tak aby być nieco bardziej nieprzewidywalnym.

Na drugą połowę zespół Diego Martineza wyszedł z zupełnie inną mentalnością. Zmienili sposób gry na dużo bardziej bezpośredni, ale przede wszystkim poprawili swoje nastawienie. Lepiej zarządzali chaosem, przez co udawało im się wygrywać stykowe pojedynki. Po przechwycie futbolówki, stwarzali natychmiastowe zagrożenie tak, aby drużyna Getafe nie miała czasu na odpowiednią reakcję. Drużyna gości zupełnie odwrotnie, obniżyli poziom intensywności oraz koncentracji z pierwszej połowy, ostatecznie przegrywając to spotkanie. Cichym bohaterem okazał się Carlos Fernandez, który zapewnił zwycięstwo Granadzie. Generalnie w tym zespole widać grupę ludzi głodnych sukcesu, co stanowi główny napęd tej drużyny. Warto też oddać, świetne przygotowanie mentalne Granady. Diego Martinez zawsze powtarza, że jego drużyna gra do samego końca i nigdy się nie poddaje.

 

Valencia 1-1 Levante (gra na najwyższych obrotach)

To co przykuło moją największą uwagę w tym spotkaniu to tempo gry obydwu drużyn. Od pierwszej do ostatniej minuty. Losy meczu ważyły się do samego końca, dlatego też żaden z zespołów nie mógł pozwolić sobie na spadek intensywności. Może było to spowodowane godziną rozgrywania meczu (22 00)? Uważam, że było to spotkanie o najwyższym tempie z pośród wszystkich 28-ej kolejki. Mecz w stylu (ida y vuelta), czyli cios za cios, w którym mało było momentów na odpoczynek.

Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie zespół Levante, który pomimo dużo gorszych indywidualności niż Valencia, był niezwykle wymagającym rywalem. Jest to drużyna bardzo kompletna. Mają dobrze dopracowane różne scenariusze gry obronnej, wysoki pressing, wycofanie oraz obrona w polu karnym, co zapewnia dużą stabilność. Z drugiej strony świetnie wyglądają w ataku pozycyjnym. W strukturze 1-4-4-2, dwójka skrzydłowych (Rochina i Bardhi) jest ustawiona w taki sposób, aby mogli wchodzić do środka poprzez prowadzenie piłki swoją wiodącą nogą. Z przyjemnością ogłada się kombinacje na jeden, dwa kontakty, dzięki czemu przegrywają stronę i zmuszają do biegania rywala. O tempie akcji decyduje główny dyrygent, czyli środkowy pomocnik (Campana), na którym warto zawiesić oko. Potrafią wybrać odpowiedni moment na zagranie prostopadłego podania i wykorzystanie szybkości duetu napastników (Morales i Roger), którzy walczą o każdą piłkę. Z taką grą na pewno mogą pokusić się o coś więcej niż tylko środek tabeli.

Z drugiej strony, Valencia nieco mnie rozczarowała. W niektórych momentach było widać dużą nerwowość, niepotrzebne straty oraz podania horyzontalne, które mało wnoszą do nowoczesnej piłki. Przede wszystkim młoda para stoperów (Diakhaby i Guillamon) nie daje jeszcze takiej pewności. Najlepsze sytuacje gospodarze stwarzali sobie po grze z pominięciem drugiej linii i dostarczeniu piłki do jednego z zawodników (Rodrigo, Maxi Gomez). Podobała mi się mobilność tych napastników i wachlarz ruchów bez piłki. Gra bardziej bezpośrednia była spowodowana gorszą dyspozycją w tym dniu Daniego Parejo, który na ogół dyktuje tempo w grze, zaś w tym meczu był mniej widoczny. Valencia grała dosyć asymetrycznie, dużo bardziej aktywna była lewa strona. To właśnie tam Gaya, często podłączał się za akcją, zaś Guedes próbował swoich indywidualnych akcji. Remis jak najbardziej zasłużony, żadna z drużyn nie zdominowała na tyle przeciwnika, aby odnieść zwycięstwo.

Espanyol 2-0 Alaves (zdobycie przestrzeni za plecami obrońców)

Po pierwszych 15 minutach nic nie wskazywało, że spotkanie może zakończyć się zwycięstwem gospodarzy. Deportivo Alaves mogło się podobać ze względu na organizację w defensywie. Wysoko ustawiona linia obrony umożliwiała realizację wysokiego pressingu w 1-4-4-2. Dodatkowo po odbiorze piłki na połowie przeciwnika zespół z Kraju Basków był bardzo wertykalny, co przekładało się na sytuacje bramkowe. Gracze tacy jak: Burke, Vidal czy Mendez mogli to wykorzystać. Z drugiej strony, Espanyol rozgrywał swoje akcje w bardzo wolnym tempie, co ułatwiało działania defensywne przeciwnika. Aż do minuty 19-stej, w której to o swoim geniuszu dał znać Marc Roca, zagrywając kapitalne podanie na wolne pole, wykorzystując przestrzeń za plecami obrońców. Bramkarz drużyny z Vitorii (Pacheco) próbował ratować sytuację, jednak źle obliczył tor lotu piłki i złapał piłkę poza polem karnym, co wiązało się z czerwoną kartką. Uważam, że właśnie ten aspekt był kluczowy w tym meczu, skuteczne wykorzystanie przestrzeni za plecami obrońców w poszukiwanie pary napastników (Calleri i Wu Lei).

Tego typu sytuacje były widoczne kilkukrotnie i dzięki temu Espanyol mógł stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika. Generalnie bardzo mi się podoba dwójka stoperów Alaves (Ely i Laguardia), świetnie wyglądają w sytuacjach obrony w polu karnym, jednak nie radzili sobie z sytuacjami, gdzie było dużo wolnego miejsca za ich plecami. Może to wynikać z przerwy związanej z pandemią, jako że, nie czują jeszcze odległości tak dobrze jak wcześniej. Trener Asier Garitano próbował ratować sytuację, grając jednego mniej zmienił strukturę na 1-5-3-1, tak aby zabezpieczyć przestrzeń na połowie własnej. Wiązało się to z dużo mniejszą siłą rażenia w ataku i po stracie drugiej bramki, wrócił do ustawienia z czwórką obrońców, kończąc mecz w strukturze 1-4-4-1. Tego typu modyfikacje są często widoczne w grze Deportivo Alaves. Pamiętam jak oglądałem na żywo derbowy mecz z Athletic Bilbao, w którym to Asier Garitano aż trzy razy zmieniał docelowe ustawienie. Często pracują na zmianami systemów podczas treningów i mają to dobrze dopracowane.

Celta 0-1 Villarreal (atak pozycyjny w 1-4-4-2)

Z przyjemnością oglądało się nowy Villarreal. Napisałem nowy, bo widoczne były zachowania, których nie zaobserwowałem we wcześniejszej części sezonu. Miałem okazję oglądać ich kilka razy na żywo w tym roku, jednak nigdy nie widziałem takiej dominacji nad drużyną przeciwną. Często ustawienie 1-4-4-2 przypisuje się do zespołu, który gra bardziej defensywnie, wykorzystując atak bezpośredni. Przykład Villarreal pokazuje, że można również wykorzystać tę strukturę grając piłkę ofensywną. Widać było dużą elastyczność taktyczną. Gra na różnych wysokościach pary środkowych pomocników, okupowanie odpowiednich przestrzeni oraz przede wszystkim współpraca w bocznym sektorze. Co mam dokładnie na myśli? Umiejętnie akumulowali w środkowej strefie boiska z piłką, tak aby wykorzystać miejsce na zewnątrz. Następnie, jeden z dwójki napastników często schodził w boczny sektor, gdzie razem ze skrzydłowym oraz ofensywie nastawionym bocznym obrońcą, tworzyli przewagę 3×2, dzięki czemu mogli dokonywać progresji w ataku. Jedyne co uratowało Celtę Vigo przed pogromem w pierwszej połowie to osoba bramkarza, czyli Ruben Blanco. Analizując grę zespołu z Galicji, można było odnieść wrażenie, że grali w zwolnionym tempie, a poszczególni zawodnicy nie mieli dobrze opanowanych mechanizmów. Warto również zwrócić uwagę na intensywność działań pod kątem pressingu tuż po stracie piłki. Villarreal był dużo bardziej agresywny w tym elemencie co widać po liczbie fauli (20 do 5).

Tempo gry spadło w znaczący sposób w drugiej połowie. Główne motory napędowe zespołu Villarreal przestały odpowiednio funkcjonować, co zmusiło sztab szkoleniowy do wprowadzenia zawodników z ławki. Przede wszystkim wejście Samu Chukwueze ożywiło spotkanie i wprowadziło dodatkowy element gry, czyli nieszablonowość. Jestem wielkim fanem tego gracza i od dłuższego czasu twierdzę, że będzie wart duże pieniądze. Poprzez swoje umiejętności techniczne jest w stanie rozmontować szyki obronne rywala i z łatwością stworzyć sytuację bramkową. Tak też było w tym meczu. Dodatkowo, wejście Carlosa Bacci oraz Manu Triguerosa zwiększyły intensywność działań z piłką na połowie przeciwnika, co przełożyło się na zwycięską bramkę. Tego samego nie można powiedzieć o graczach Celty Vigo. Zawodnicy tacy jak Pione Sisto, Smolov, Rafinha, Aspas czy Denis Suarez mają dużą jakość indywidualną, jednak nie potrafią tego przełożyć na działania zespołowe. Zespół z Galicji to chyba największe rozczarowanie tego sezonu La Liga i muszą wziąć się do roboty, jeśli nie chcą wylądować w rozgrywkach Segunda Division.

Leganes 1-2 Valladolid (praktyczny futbol)

Patrząc na statystyki pomeczowe może się wydawać, że to zespół Leganes był stroną dominującą w tym spotkaniu. Posiadanie piłki (69% do 31%), ilość podań (528 do 252) czy ilość niebezpiecznych ataków (67 do 14). Jednak w piłce nożnej duże znaczenie ma efektywność działań. I właśnie dzięki temu Valladolid wygrał to spotkanie. Zagrali niezwykle praktycznie, będąc zespołem bardzo dobrze zorganizowanym w obronie (struktura 1-4-4-2) i czekając na błąd przeciwnika. Może się to wydawać bardzo proste do wykonania, jednak aby robić to efektywnie i powtarzalnie, trzeba opanować szereg ważnych elementów.

Podobała mi się struktura bezpieczeństwa w obronie (4 obrońców + 2 środkowych pomocników), dzięki której Leganes miało duże trudności w graniu przez środek. Z drugiej strony, kiedy ukierunkowali atak na zewnątrz, Valladolid dobrze przesuwał, zachowując równowagę wewnątrz całego zespołu. Oczywiście, były momenty w których to gospodarze wchodzili w pole karne, jednak obrońcy gości byli bardzo dobrze na to przygotowani (obrona strefowa, odległości, asekuracja, ustawienie ciała, oddalenie ryzyka). Jak to kiedyś ktoś mądrze powiedział: „czym lepiej bronisz, tym łatwiej można atakować”. I tak też było w tym przypadku. Zespół Leganes posiadał długo piłkę, jednak grając w wolnym tempie, co nie mogło zaskoczyć Valladolid. Nie byli dobrze przygotowani na reakcję po stracie, dodatkowo popełnili kilka kluczowych błędów, które wykorzystał przeciwnik poprzez kontratak i umiejętne podłączenie się za akcją reszty zespołu.

Końcówka gry dostarczyła emocji, jak przystało na zespoły prowadzone przez Javiera Aguirre. Każdy ich mecz, to gra o życie, także aspekty wolicjonalne są widoczne. Warto jeszcze wyróżnić Oscara Rodrigueza, który pomimo faktu, że Leganes jest jedną nogą w Segunda Division, zasługuje na to, żeby zostać w Primera Division. W wieku 21 lat to właśnie on wyrasta na najważniejsza postać tego zespołu i ma już 8 bramek na koncie.

Mallorca 0-4 Barcelona (gra od serca)

Nie chciałbym iść za głosem tłumu i podniecać się tym jak wspaniale wyglądała Barcelona w tym meczu. Oczywiście były dobre momenty, ale mnie osobiście nie przekonuje ten styl gry. Nudzę się oglądając zespół Quique Setiena. Fakt, na Mallorce to może starczyć, jednak co w przypadku jeśli Barca zmierzy się z klasowym zespołem? Zawodnicy o większej jakości obnażą ich defekty, które w tym meczu były widoczne, jednak nie zostały wykorzystane. Tempo gry na połowie własnej jest bardzo wolne i nie są przygotowani na stratę. Ponadto nie angażują całego zespołu w działania obronne, co powoduje, że jeśli przeciwnik odbierze piłkę będzie miał zarówno przewagę pozycyjną jak i liczebną. Dodatkowo, nie przekonuje mnie linia obrony w momencie, kiedy trzeba bronić strefy pola karnego, w wielu sytuacjach to Ter Stegen ratuje drużynę.

Żeby nie było, że tylko krytykuje grę Barcelony, było kilka elementów, które mogły się podobać. Na przykład wykorzystanie bramkarza jako dodatkowego obrońcy w wyprowadzeniu piłki. W tym spotkaniu Ter Stegen pełnił funkcję trzeciego stopera, zrealizował 64 podania (3 miejsce w zespole). Uważam, że trzeba wykorzystywać bramkarza w tym elemencie, gdyż jako jeden z nielicznych zawodników na boisku, ustawiony jest w środkowej osi boiska i dzięki temu symetrycznie widzi prawą i lewą stronę pola gry. Warto pochwalić Braithwaite’a, który napracował się w tym meczu, ale rzeczywiście był efektywny. Pomaga w działaniach obronnych na połowie własnej oraz potrafi ruszyć na wolną przestrzeń. Jest to bardzo istotne, żeby nie grać tylko do nogi, ale również na wolną przestrzeń, co zwiększa dynamikę gry w ataku. Nie jest to topowy zawodnik, ale jakże istotny w tej całej układance. Kolejny cichy bohater to Vidal, który potrafi odnaleźć się w różnych sytuacjach meczowych, przede wszystkim kiedy jest mało miejsca i czasu. Jest bardzo agresywny w obronie i skutecznie wykorzystuje błędy przeciwnika. No i oczywiście najlepszych piłkarz na świecie, czyli Messi. Jednym zagraniem potrafi przesądzić o losach meczu.

Mallorca podobała mi się z tego względu, że grała od serca. Pomimo swojej trudnej sytuacji, grali odważnie, bez kompleksów, wysoko ustawiając linię obrony. Były momenty w których Barcelona miała trudności w odnalezieniu przestrzeni pomiędzy liniami przeciwnika, jako że zespół gospodarzy był dobrze zorganizowany. Po odbiorze piłki, większość ataków było kierowanych w kierunku prawego skrzydła, gdzie swoją kreatywność oraz nieszablonowość mógł pokazać Takefusa Kubo. Ma momenty absolutnego geniuszu, możliwe, że brakuje mu nieco większej zadziorności, ale znacznie przerasta resztę zespołu. Ciekawy typ napastnika do Budimir, bardzo mi się podoba w jaki sposób się porusza, jakie ruchy realizuje i jak dochodzi do sytuacji bramkowych. Warto zwrócić uwagę na bocznego obrońcę Pozo, który w przyszłości może być głównym kandydatem na tą pozycję w kadrze Hiszpanii. Wynik sprawiedliwy, popełniając proste błędy w obronie nie można liczyć na to, że tak klasowy zespół jak Barcelona tego nie wykorzysta. Jednakże, pozostaje cień optymizmu w Mallorce, nie przez to jakich zawodników posiadają, ale przez to, że grają od serca.

Athletic 1-1 Atletico (żelazna obrona)

Analizują obydwie drużyny przed obejrzeniem tego spotkania można było zauważyć, że charakteryzują się bardzo efektywną grą w obronie. Tylko Real Madryt stracił mniej bramek (19) od Atletico (21) i Athletic (23) z pośród wszystkich drużyn La Liga. Posiadając te dane, dużo łatwiej jest sobie wyobrazić przebieg tego meczu. Niezwykle ciężko jest stworzyć klarowną sytuację grając przeciwko jednej z tych drużyn, co było widoczne również w tym spotkaniu. Obydwie drużyny mają dwóch znakomitych bramkarzy (Unai Simon i Oblak). To właśnie o drugim z nich Simeone powiedział: „Oblak jest dla nas kimś tak ważnym, jak dla Barcelony Messi”. Dodatkowo, para stoperów w obydwu zespołach, sprawia, że strefa, z której teoretycznie pada najwięcej bramek jest bardzo dobrze zabezpieczona.

Athletic próbował rozmontować drużynę gości poprzez dłuższe utrzymanie się przy piłce i uruchomienie w odpowiednim momencie jednego z dwójki bocznych obrońców (Yuri lub Capa), tak aby zakończyć akcję dośrodkowaniem. Od dłuższego czasu jest to element powtarzający się w grze drużyny z Kraju Basków i jest on dosyć skuteczny, jako że już nie jedna bramka padła właśnie w ten sposób. Tak było i tym razem. Przytomne podanie wsteczne Yuriego na gola zamienił Muniain. Ważne jest to, że używają różnego typu dośrodkowań oraz współpracują w nieszablonowy sposób w bocznych sektorach, co utrudnia antycypację drużynie przeciwnej. W tym spotkaniu Atletico starało się to zneutralizować poprzez obniżenie swoich skrzydłowych. Zarówno Koke jak i Carrasco pomagali w defensywie bocznym obrońcą.

Jednakże, atak pozycyjny to nie jest element w którym Athletic czuje się dobrze. Dużo lepiej wyglądają w ataku wertykalnym, kiedy istnieje miejsce na plecami obrońców i Inaki Williams może wykorzystać swoją szybkość. W tym meczu było to niemożliwe, jako że drużyna z Madrytu, umiejętnie zamknęła się na swojej połowie, zostawiając wolną przestrzeń jedynie na zewnątrz. Dlatego też, właśnie w tę strefę często schodził Williams, jednak nie mógł zaprezentować swojego pełnego potencjału.

Z drugiej strony, Atletico starało się wykorzystać swój moment, tak aby uruchomić duet napastników (Diego Costa oraz Marcos Llorente). Całkiem nieźle wyglądała ta współpraca, jako że są to zawodnicy o zupełnie innej charakterystyce, przez co dobrze się uzupełniali. Diego Costa poprawił formę fizyczną oraz skuteczność, zaś Marcos Llorente potwierdził, że mecz z Liverpoolem to nie był jednorazowy przypadek, tylko, że na pozycji „drugiego” napastnika również pomóc tej drużynie. Odnoszę jednak wrażenie, że Atletico Madryt opiera się w zbyt dużej mierze na ataku szybkim, całkowicie rezygnując z dłuższego utrzymania się przy piłce. Może to być skuteczne w jednym spotkaniu, jednak w przebiegu całego sezonu, aby bić się o czołowe lokaty w La Liga, potrzebne są dłuższe momenty dominacji nad rywalem poprzez działania z piłką. Tego elementu brakuje w grze Atletico porównując z poprzednimi sezonami, co ma odzwierciedlenie w tabeli.

Real Madryt 3-1 Eibar (grasz tak jak żyjesz)

Spotkanie, które miało jednego faworyta i do przewidzenia było to, kto wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku. Jednakże, chciałbym zaznaczyć, że jestem zakochany w drużynie z Kraju Basków, jako że wartości o których mówią można zaobserwować na boisku. Odwaga, pasja, pracowitość, pokora, pomimo niekorzystnego wyniku widać te elementy w każdym spotkaniu. Nie ważne z kim gra Eibar, zawsze starają się być odważni w swoich działaniach. Dzięki wysokiemu pressingowi, wielokrotnie udało się odebrać piłkę na połowie rywala, jednak zabrakło stworzenia sytuacji bramkowej tuż po odbiorze, wykorzystując dezorganizację rywala. Z drugiej strony zdarzają się sytuacje, w której tak klasowa drużyna jak Real Madryt wyjdzie z pressingu i będzie miała prawdziwą autostradę do bramki Eibaru. Taka sytuacja miała miejsce kilkukrotnie w pierwszej połowie. I to było główną przyczyną wyniku do przerwy (3-0).

Drużyna z Kraju Basków grała bez kompleksów, nie bali się utrzymywać przy piłce na połowie przeciwnika, co było widoczne przede wszystkim w drugiej połowie. Całkowicie zrezygnowali z krótkiego wyprowadzenia piłki od własnej bramki, przenosząc grę na połowę rywala, tak aby posiadać piłkę bliżej bramki rywala. Można było zaobserwować powtarzalne zachowanie z modelu gry Eibaru, czyli współpracę w bocznym sektorze i dośrodkowanie, jednakże zabrakło odpowiedniego okupowania stref w polu karnym, tak aby skutecznie zakończyć akcję strzałem. Należy również przyczepić się do reakcji po stracie piłki, jako że Real wygrywał większość stykowych piłek.

W tym spotkaniu widoczna była duża różnica w jakości poszczególnych zawodników. Dla zespołu takiego jak Eibar, neutralizacja takich graczy jak: Toni Kross, Sergio Ramos czy Benzema jest bardzo trudnym wyzwaniem. Odnośnie tego ostatniego zawodnika, uważam, że często jest niedoceniany, a w meczu z Eibarem ponownie pokazał, że jest to kluczowe ogniwo w drużynie Królewskich. W wielu sytuacjach może wydawać się niewidoczny, ale to właśnie dzięki jego ustawieniu, reszta ofensywnych graczy ma więcej swobody. Ciężko ocenić jest drużynę z Madrytu na podstawienie tego spotkania. W pierwszej połowie byli bardzo efektywni i do bólu wykorzystali słabości przeciwnika. Zaś w drugiej połowie, w znaczącym stopniu obniżyli tempo gry, Zidane dokonał pewnych roszad w składzie, co przełożyło się na dużo sytuacji bramkowych zespołu z Kraju Basków.

Real Sociedad 1-1 Osasuna (atak wertykalny kluczem do sukcesu)

Mecz, który zamykał kolejkę zapowiadał się bardzo ciekawie. Z jednej strony Real Sociedad, który gra jedną z najlepszych piłek w Europie, zaś po drugiej stronie stanął zespół z Pampeluny, na który z przyjemnością się patrzy pod względem działań obronnych, przede wszystkim na połowie przeciwnika, kiedy to realizują wysoki pressing. Tuż przed spotkaniem trener gości, Jagoba Arrasate zaskoczył nieco składem oraz ustawieniem. Zdecydował się na strukturę 1-3-5-2, co nie jest typowe dla zespołu z Navarry. Real Sociedad w swoim optymalnym składzie w ustawieniu (1-4-3-3 lub 1-4-2-3-1) próbując odpowiednio wykorzystać 3 zawodników w środku pola o zróżnicowanej charakterystyce (Zubeldia, Merino, Odegaard), ustawionych na różnych wysokościach oraz 3 ofensywnych graczy (Portu, Oyarzabal, Wiliam Jose), którzy potrafią zrobić różnicę.

Do momentu, kiedy Real Sociedad próbował dokonać progresji w ataku, utrzymując się przy piłce, był bezradny. Osasuna poprzez dobrą organizację oraz ustawienie, neutralizowała atuty w grze zespołu z San Sebastian. Gracze w środku pola mieli bardzo mało miejsca, będąc cały czas pod presją w sytuacji 3×3 (Brasanac, Oier, Inigo Perez). Dodatkowo, napastnicy oraz wahadłowi Osasuny realizowali doskok pressingowy w odpowiednim momencie, tak aby zawodnik z piłką z Realu Sociedad był cały czas pod presją. Jednakże, kluczowa była neutralizacja ofensywnej trójki na połowie własnej. Poprzez ustawienie trójki środkowych obrońców oraz wahadłowych, dzięki czemu Osasuna zawsze miała przewagę liczebną w obronie. Dodatkowo, przewyższali gospodarzy pod względem intensywności. Umiejętnie antycypowali stykowe pojedynki oraz realizowali natychmiastowy pressing po stracie. Jedynym sposobem na stworzenie sytuacji bramkowej było podłączenie się bocznych obrońców Realu Sociedad, co wiązało się z pewnym ryzykiem w przypadku straty piłki. Jednak, to co mi się najbardziej podobało w drużynie gości to działania w ataku. Mieli oni bardzo klarowne to co mają zrobić po odbiorze piłki. Starali się wykorzystać atak wertykalny, uruchamiając parę napastników (Adrian, Cardona). Jeśli nie było to możliwe, drugą opcją było podanie na zewnątrz i wykorzystanie bardzo aktywnych w tym meczu wahadłowych (Estupinan oraz Nacho Vidal). Świetnie to funkcjonowało przede wszystkim w pierwszej połowie.

Do momentu kiedy realizowali ten plan, wszystko układało się po ich myśli. Jednakże, w drugiej połowie Real Sociedad skorygował pewne elementy, dzięki czemu również doszedł do sytuacji bramkowych. Przede wszystkim zrozumieli, że nie mogą wyłącznie opierać się na ataku pozycyjnym, tylko muszą również wykorzystać swoją największą broń czyli atak wertykalny. Tylko w momencie kiedy Osasuna była zdezorganizowana w obronie mogli stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika. Mecz ten pokazał, że posiadając drużynę dobrze zorganizowaną w obronie, która gra na wysokiej intensywności, można zneutralizować przeciwnika, który posiada dużo lepszych zawodników.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *