Opublikowano Dodaj komentarz

Fizyka w piłce nożnej

Jeśli jesteś osobą, która sądzi, że piłka nożna to prosty sport, w którym to trenerzy na siłę starają się dorabiać drobiazgowych teorii, to ten artykuł nie jest dla Ciebie. Osobiście, absolutnie nie zgadzam się z tą tezą. Staram się otaczać takimi ludźmi, którzy postrzegają piłkę inaczej, są w stanie zobaczyć coś więcej, zaglądając nieco bardzie w głąb. Jedną z takich osób jest Mikel Etxarri, który poniekąd zainspirował mnie do napisania tego artykułu. Jeden z moich największych mentorów z wykształcenia jest fizykiem i właśnie to wnikliwe spojrzenie na piłkę pozwoliło mu dostrzec coś więcej niż przeciętny trener. Pomimo ponad 70 lat na karku Mikel w dalszym ciągu szuka nowych rozwiązań, gdyż jak sam powtarza: „człowiek uczy się do ostatniego dnia swojego życia”.

Czytaj dalej Fizyka w piłce nożnej

Opublikowano Dodaj komentarz

CD Laudio, czyli kolejny krok do przodu

Sezon 2020/2021 przyniósł zmiany w moim życiu zawodowym. Zmieniam barwy klubowe na CD Laudio. Co to miejsce? Czemu akurat tam trafiłem? Jaka będzie moja rola? Dlaczego jest to dla mnie kolejny krok do przodu?

Laudio to niewielka miejscowość w Kraju Basków (około 20 tysięcy mieszkańców) oddalona o 25 km od Bilbao w prowincji Alava. Jednakże, marka CD Laudio nie jest przypadkowa na piłkarskiej mapie w Kraju Basków. Występy w kategoriach Segunda B oraz Tercera sprawiły, że nazwa ta jest bardzo dobrze znana wśród przeciętnych kibiców piłki nożnej. Niestety, po owocnych latach, nastąpiło załamanie i ze względu na problemy finansowe klub został zdegradowany do najniższej kategorii rozgrywkowej. Ponadto, ówczesny zarząd podał się do dymisji, zostawiając po sobie spory dług do spłacenia. Po tym wydarzeniu, zebrała się grupa śmiałków, która postanowiła odbudować klub, stopniowo realizując ambitny plan. Naprawić struktury całego klubu, tak aby docelowo wrócić na szczebel centralny, czyli do rozgrywek Segunda B.

Cieszę się, że mogę być częścią tego projektu. Bardzo miło mi się zrobiło, w momencie gdy dostałem telefon z propozycją pracy w CD Laudio. Zarząd klubu docenił moją pracę, to jaką jestem osobą i że mogę wnieść coś nowego i wartościowego w struktury ich klubu. Po odbyciu dwóch rozmów, zdecydowałem się przyjąć ich propozycję.

Dlaczego uważam to za kolejny krok w przód? Przede wszystkim, kiedy to pierwszy raz pojawiłem się w Laudio to od razu widać, że jest to prawdziwy klub piłkarski. Stadion, szatnie, boiska treningowe, natychmiast można wyczuć zapach poważnej piłki. Mój cel to z roku na rok trenować coraz to lepszych zawodników w dogodniejszych warunkach. Chcę się trzymać tej zasady, jak na razie bardzo dobrze mi to wychodzi. Moim zdaniem w życiu trenera, nie powinno być miejsca na pośpiech. W tej podróży nie ma drogi na skróty. Trzeba czerpać radość z każdego dnia i miejsca w którym obecnie się znajdujemy. Małymi kroczkami, bez pośpiechu.

Mam satysfakcję, bo widzę jak krok po kroku moja przygoda z trenerką idzie w dobrym kierunku. Trzy lata temu, zostawiając za sobą całego życie w Polsce i przyjeżdżając do Kraju Basków, zaczynałem właściwie od zera. Przejąłem zespół 10-latków, dostając za to grosze, mieszkając w małym pokoju na przedmieściach Bilbao. Z dnia na dzień, z treningu na treningu, z meczu na mecz,  staram się ulepszać moją metodologię pracy. Jestem w stosunku do siebie coraz to bardziej wymagający, tak aby być jeszcze lepszym trenerem. Dokąd mnie to zaprowadzi? Nie mam pojęcia, ale jestem dumny oraz szczęśliwy z mojej drogi.

W sezonie 2020/2021 będę pełnił funkcję I trenera drużyny U-19 oraz asystenta trenera w sztabie I drużyny CD Laudio. Moim głównym projektem będzie zespół juniora starszego, gdzie będziemy rywalizować w rozgrywkach „Liga Vasca” czyli tzw. „mikroregionie”,  lidze z udziałem drużyn w całym Kraju Basków. Jest to dla mnie spory przeskok, gdyż do tej pory miałem okazję rywalizować wyłącznie z zespołami w okolicach Bilbao. Dodatkowo, rola asystenta trenera w drużyny seniorów to duże wyzwanie dla mnie, gdyż celem na ten sezon jest powrót do Tercera Division. Możliwość pracy z dorosłymi zawodnikami, którzy w przeszłości grali w poważnych klubach daje mi nowy bodziec do rozwoju oraz wzbogaca mnie nie tylko jako trenera, ale również jako człowieka.

Ciężko opisać jest radość, kiedy po ponad 6 miesiącach przerwy od treningów, ponownie mogłem poprowadzić trening mojej własnej drużyny. Aby zminimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa, przez pierwsze dwa tygodnie trenujemy w małych grupach (max 9 osób), realizując tzw. „pre-pretemporade”. Jest to okazja na przyjrzenie się z bliska zawodnikom, wprowadzanie koncepcji mikro oraz stopniowe wdrażanie naszych głównych zasad gry. Po dwóch tygodniach okresu wstępnego, zamykamy kadrę zespołu, rozpoczynając właściwy okres przygotowawczy, czyli czas na dopracowanie wszystkich mechanizmów w naszej grze. Mamy 5 tygodni na to, aby być perfekcyjnie przygotowani do pierwszego meczu ligowego, czyli na dzień 1.11.

Sezon ten będzie nietypowy. Samo fakt, że rozpoczął się z opóźnieniem i skończy się w innym terminie, powoduje, że musimy zmienić nasz dotychczasowy plan przygotowań. Inny format rozgrywek, czyli podział na dwie grupy, fazy play-offów i play-outów, których również musimy się nauczyć. Ponadto, szereg innych nieprzewidywalnych zdarzeń, tj. kontuzje, koronawirus w drużynie, czy zawieszenie rozgrywek, które również może nastąpić. Ważne jest, żeby dobrze odnaleźć się w tej nowej sytuacji i umiejętnie się do niej przystosować.

Podchodzę z maksymalnym entuzjazmem do pracy w nowym klubie. Mam sporo swoich przemyśleń i wniosków z poprzedniego sezonu, które chcę wdrożyć w praktykę w zespole CD Laudio. Zarówno jeżeli chodzi o aspekty czysto piłkarskie, ale również inne elementy. Coraz bardziej zwracam uwagę na aspekty takie jak przywództwo, komunikacja czy zarządzanie emocjami.  Na przykład, ostatnio pracuję nad tym w jaki sposób mówić pewne rzeczy. Zarówno do całej drużyny jak i do poszczególnych jednostek. Jakich słów i emocji używać? Jak sprawić, żeby mój przekaz dotarł głęboko do zawodnika?  Zawód trenera to ciągła praca nad udoskonalaniem swojego warsztatu. Całe szczęście. Kiedyś wydawało mi się, że znam już odpowiedzi na wszystkie pytania. Po czym okazało się, że te pytania brzmią teraz inaczej i ponownie muszę zastanowić się jak na nie odpowiedzieć.

Opublikowano Dodaj komentarz

Jak zarządzać czasem martwym podczas meczu?

Daniel Świrski przegrał kolejny zakład ze mną i dlatego też powstał ten tekst. Tym razem, chodziło o to, kto wygra w spotkaniu Bayern-Barcelona w ćwierćfinale Champions League (8-2). Akurat zespół z Katalonii w poprzednim sezonie to dobry przykład tego w jaki sposób nieumiejętnie korzystać z przerw w grze. My jako trenerzy piłki nożnej w dużej mierze skupiamy się na aspektach ściśle piłkarskich podczas meczu. Jak wyglądamy w ataku, jak w obronie? Czy realizujemy to co sobie zaplanowaliśmy przed spotkaniem? Jak gra przeciwnik? Co zrobić, aby mu się skutecznie przeciwstawić? Z drugiej strony, uważam, że nie powinniśmy zapominać o aspektach, na które możemy mieć wpływ, kiedy piłka jest poza grą. To tyle słowem wstępu, teraz już zostawiam was z autorem tego artykułu i jego spojrzeniem na ten temat.

Zanim objaśnimy czas martwy podczas gry, przeanalizujmy, jak wyglądają etapy budowania drużyny. Na początku następuje formowanie, wzajemne poznanie siebie i ustanowienie hierarchii w drużynie. Potem  następuje konflikt, narastają konflikty interpersonalne, zawodnicy zaczynają dostrzegać, kto jest zawodnikiem pierwszego składu, a kto nie. Później następuje normalizacja, drużyna zaczyna akceptować cele wyznaczone przez trenera. Rozpoczyna się działanie, drużyna staje się jednością, osiąga wyznaczone cele, albo nie. Prędzej, czy później przychodzi czas na rozstanie. Praca na stanowisku trenerskim trwa średnio 2-3 lata w danej drużynie, chyba, że trener wymieni większość kadry, wtedy jego praca trwa dłużej.

Tak, jak nie wiemy, kiedy umrzemy, tak nie wiemy, kiedy nas zwolnią. Może podświadomie to gdzieś przeczuwamy, jednak zawsze uważamy, że to jest zły moment. Po zwolnieniu szukamy winnych wszędzie, ale nie u siebie. Postrzegamy wszystko ogólnie, nie zagłębiamy się w szczegóły. Cytując Michała Anioła „nie należy lekceważyć drobnostek, bo od nich zależy doskonałość” i odnosząc się do klasyka, po czasie rozumiemy, że powodem zwolnienia były cholerne detale.

Być może jednym z nich był fakt, że nie zwracaliśmy uwagi na czas martwy podczas gry. Mecz piłkarski teoretycznie trwa 5400 s, jednak jego dużą część stanowią krótkie przerwy. Warto się zastanowić jak bardzo te kilkusekundowe pauzy pomiędzy grą wpływają na poprawę gry naszej drużyny. Czy przekazywane uwagi mają jakieś znaczenie? Czas efektywny to około 60 minut, zatem można zadać sobie pytanie co się dzieje z pozostałymi 30 minutami? W jaki sposób można je skutecznie wykorzystać?

Często spotykam się z tezą, że przekazując uwagi należy krzyczeć (robi tak większość trenerów). Dajemy upust naszym emocjom, które nie pomagają naszym zawodnikom. Warto tu zadać sobie pytanie, co my jako trenerzy mamy pod kontrolą w trakcie spotkania, czy marnotrawiąc energię, nie tracimy kontaktu z meczem, z naszymi zawodnikami? Skupmy się na aspektach na które mamy rzeczywiście wpływ. Jeżeli nie trzymamy ciśnienia weźmy 2-3 spokojne oddechy, a najlepiej 10 i zacznijmy myśleć racjonalnie.

Okej, ale wróćmy do meritum. Jakie uwagi należy przekazać zawodnikom podczas czasu martwego (przerwa na picie wody, kontuzja zawodnika, niezaplanowana przerwa w meczu, itd). Na pewno musimy zacząć od siebie. Nie możemy mówić naszym zawodnikom, że należy grać spokojnie, gdy chwilę wcześniej nerwowo biegaliśmy przy linii bocznej, bo nie będziemy wiarygodni. Mowa ciała jest niesamowicie istotna. Moim zdaniem to klucz.

Wielu trenerów uważa, że musi przekazać wiele uwag, gdyż w przeciwnym razie będą źle odebrani przez otoczenie. To jest błąd. Nasza drużyna często bez słów odczytuje wskazówki trenera i wie co robi źle. Najważniejsze jest nie to co powiemy naszym podopiecznym, tylko kiedy, w jakim momencie to zrobimy i jakiego tonu i barwy głosu użyjemy. Ilu z nas trenerów zadało sobie ten trud i nagrało swoje zachowanie podczas meczu? Tak aby, przeanalizować czy uwagi, które kierujemy do swoich zawodników są wartościowe. Czasami jedno słowo, wypowiedziane w odpowiednim tonie i w emocjach może lepiej zadziałać niż 15-minutowy monolog. Jakość, a nie ilość.

Wchodząc bardziej w szczegóły, my jako trenerzy powinniśmy mieć strategię na mecz również dla siebie. Grając z rywalem, jaki on jest, czy będzie prowokował mnie, jako trenera i moją drużynę, czy będzie raczej stonowany i czekał na nasz błąd. Na to mamy wpływ i nic nas nie może wyprowadzić z równowagi. Weźmy pod tapetę nienajgorszego trenera ostatnich lat, Hiszpana Pepa Guardiolę. Widać, że cały czas gestykuluje, żyje meczem. Ale na pewno jest to jego strategia na mecz, dzięki takiemu zachowaniu daje upust swoim emocjom i gdy przekazuje jakieś uwagi swoim zawodnikom to widać, że są one wywarzone oraz merytoryczne.

Uważam, że nie powinniśmy być zero-jedynkowi. Nie może być tak, że udajemy kogoś kim nie jesteśmy. Jeżeli jesteśmy bardziej cholerykami to żyjmy meczem, nie siedźmy na ławce trenerskiej, tylko odreagujmy stres, będąc cały czas w ruchu i nie zapominając o oddechach. Jeżeli jesteśmy bardziej flegmatykami, nie ma problemu, siedźmy na ławce trenerskiej, jak Vicente del Bosque, ale w czasie przekazywania wskazówek dla drużyny wznieśmy się na wyżyny i przekażmy to co chcemy z charakterem. Najważniejsze jest, żeby być najlepsza kopią samego siebie, być autentycznym i robić to wszystko, jak hiszpańscy trenerzy z pasją.

Obserwujmy nie tylko naszych zawodników, podczas pierwszych fragmentów meczu, ale też, co robi przeciwnik. Przekazujmy naszym piłkarzom, gdzie przeciwnik zostawia na przykład wolne przestrzenie. Nie reagujmy emocjonalnie na nieudane zagrania naszych zawodników, mówiąc cytuję „co jest”? Mówmy naszym graczom o koncepcjach w ataku i w obronie, które mamy realizować w meczu w oparciu o to, co robi przeciwnik.

Nauczmy naszych zawodników organizować się po wybiciu piłki na aut, tak jak Atletico Madryt, które w takich momentach nie daje się zaskoczyć przeciwnikowi. Ponadto, kiedy jest dłuższa przerwa to są w stanie dokonać szybkich korekcji w trakcie meczu. Nie traktują czasu martwego jako odpoczynku, tylko jest to moment efektywnego zarządzania przez trenera i zawodników, wzajemnych pozytywnych relacji.

Inny dobry przykład to zespół Getafe. Jest to drużyna, która po mistrzowsku zarządza czasem martwym. Specjalnie grają pod faul wybijając przeciwnika z rytmu. W takiej grze czują się idealnie. Sekundy lecą, a oni mają czas na organizację i drużynie przeciwnej bardzo trudno ich zaskoczyć. W statystykach Instatu to oni widnieją na pierwszym miejscu, jeżeli chodzi o najniższy czas efektywny gry. W tym wszystkim nie ma przypadku. Rozmawiając z Olkiem, powiedział mi, że Getafe właśnie w taki sposób trenuje. Trener Bordalas przygotowuje swoją drużynę do różnych wydarzeń meczowych. Jak zyskać kilkadziesiąt sekund w trudnym momencie? W jaki sposób zdekoncentrować przeciwnika? Grasz tak jak trenujesz.

Gdy gramy z bardzo wymagającym przeciwnikiem to powinniśmy wybijać w sposób sztuczny przeciwnika z rytmu i wydłużać przerwy w grze. Jeżeli to my jesteśmy faworytem to powinniśmy dążyć do jak najkrótszych przerw.

Umiejętność utrzymania koncentracji kiedy piłka jest poza boiskiem jest niezwykle istotna. Na najwyższym poziomie często decydują ułamki sekund. Przykłady? Zachowanie chłopca od podawania piłek w meczu Tottenham-Olympiakos czy zaskoczenie zawodników Barcelony podczas rzutu rożnego w rewanżowym meczu z Liverpoolem w rozgrywkach Champions League. To praktycznie niemożliwe zachować koncentracje przez 90 minut, jednak trzeba pracować nad tą umiejętnością, tak aby wydłużyć ten czas do maksimum.

 

 

Powinniśmy nauczyć naszych podopiecznych, aby trzymali napięcie emocjonalne w czasie gdy piłka jest poza grą. Doskonałym przykładem zawodnika, który wytrzymał ciśnienie jest Dani Alves. Jeszcze grając w FC Barcelonie, podczas jednego ze spotkań La Liga, kibice tuż przed wykonaniem rzutu rożnego rzucali w niego bananami. Dani z uśmiechem na twarzy wziął do ręki banana i go zjadł, motywując jeszcze bardziej swoją drużynę do wygranej.

Trener powinien mieć cały czas pomysł na mecz w trakcie jego trwania. Musi ciągle zastanawiać się co już wie o przeciwniku, ale czego przeciwnik nie wie o jego drużynie. Jaką strategię można zastosować, aby dać impuls drużynie do lepszej gry i zaskoczyć rywala.

Szkoleniowiec musi być, jak dobry aktor, posiadać zdolność do wchodzenia w różne role. Jak Diego Simeone, który szaleje przy linii, ale kiedy trzeba udziela merytorycznych uwag. Poza boiskiem jest potulny jak baranek, inny człowiek. Ale wie, że tylko takim stylem może sprawić, że ma posłuch w drużynie i w czasie przerw zawodnicy słuchają go z szacunkiem, stojąc w kółku. Przeciwieństwem jego zachowania jest przykład Quique Setiena za którego kadencji, drużyna nie była jednością i podczas przerw każdy stał, gdzie mu się podobało.

Priorytetowe powinny być nasze pozytywne relacje z zawodnikami, bo wiadomo, że w przypływie emocji dany zawodnik, który niekoniecznie nas lubi  może do nas powiedzieć o jedno słowo za dużo. Jako trenerzy powinniśmy ważyć słowa, kiedy chcemy kogoś ocenić negatywnie. Po analizie wideo może okazać się, że nie mieliśmy racji. Wtedy wiadomo stracimy dobry kontakt z zawodnikiem. Dlatego lepiej być obserwatorem, a nie sędzią, tylko wtedy uwagi przekazywane podczas czasu martwego będą efektywne. Owszem krytykujmy, ale tylko wtedy, gdy mamy więcej czasu, w innych sytuacjach mówmy krótko i treściwie.

Jakim aspektami możemy jeszcze zarządzać kiedy piłka jest poza boiskiem? Czasami jedno słowo w kierunku ławki rezerwowych przeciwnika, może sprawić, że wywołamy u nich emocje. Pozytywne albo negatywne. W zależności od tego co chcemy osiągnąć. Czy potrafimy sprawić, że nasza ławka rezerwowych nam rzeczywiście pomaga? Nasz sztab szkoleniowy, gracze rezerwowi mają rolę drugoplanową, ale bardzo istotną, jeśli ich odpowiednio wykorzystamy. Jaką mamy więź z kibicami? Czy są oni w stanie nas wesprzeć w trudnym momencie? Poprzez mowę ciała możemy ich pobudzić do działania. Jak prezentuje się sędzia? Unai Emery mówił o tym, że na ogół zespół gospodarzy ma 20% przewagi jeżeli chodzi o sędziowanie. Czy jesteśmy w stanie to wykorzystać? I odwrotnie, kiedy gramy na wyjeździe czy potrafimy zarządzać tym aspektem, tak aby nie zostać skrzywdzonym przez sędziego? Powyższe umiejętności mają olbrzymie znaczenie, a są bardzo rzadko poruszane na kursach trenerskich, dlatego też warto zadbać o samorozwój, refleksje na ten temat, tak aby być po prostu lepszym trenerem.

Opublikowano Dodaj komentarz

Z Ekstraklasy do La Liga

Jaki polski trener ma szansę awansować do Primera Division? Niestety, na ten moment ciężko wskazać chociażby jedno nazwisko, które byłoby blisko tego celu. Tej sztuki dokonał Pacheta, czyli José Rojo Martín, który w Polsce ma opinie dosyć anonimowego, niedocenionego trenera, po tym jak z Koroną Kielce nie osiągnął nic nadzwyczajnego. W sezonie 2013/2014 objął kielecką drużynę po 4 kolejkach jako czerwoną latarnię ligi i zakończył sezon na 11 miejscu. Od tego czasu minęło ponad 7 lat, Korona Kielce spadła z Ekstraklasy, zaś Pacheta dwa lata temu awansował z Elche do Segunda Division, a w tym sezonie do jednej z najlepszych lig świata.

Dlaczego piszę na jego temat? Sądzę, że jest świetnym trenerem, ale jeszcze lepszą osobą. Kiedy z nim rozmawiasz czuć u niego olbrzymią pasję, która w zawodzie trenera jest kluczowa. Zagłębiając się w szczegóły jego pracy, jest kilka aspektów, które przykuły moją uwagę i uważam, że warto o nich napisać. Pacheta pochodzi z małej miejscowości, czyli Salas de Infantes w prowincji Burgos, jako zawodnik oraz trener wiele lat spędził w różnych regionach Hiszpanii (Espanyol, Numancia, Merida, Real Oviedo, FC Cartagena czy Hercules CF), jednak jak sam przyznaje najbliżej mu do futbolu z północnej części tego kraju, czyli Kraju Basków. To właśnie tutaj dominuje gra bezpośrednia, duża intensywność i walka o każdą stykową piłkę.

„Bez dobrych nauczycieli niczego nie osiągniesz”

Cytując słowa Pawła Zarzecznego, Pacheta podczas swojej wieloletniej kariery piłkarskiej starał się wyciągnąć to co najlepsze od swoich ówczesnych trenerów. Miał to szczęście, że jednym z nich był Marcelo Bielsa, od którego jak sam przyznaję najwięcej się nauczył. „ To jest geniusz, którego nie jestem w stanie skopiować”. „Kiedy on Ciebie trenuje, czujesz się niezwyciężony, a to w piłce bardzo trudno osiągnąć”. Inny ze znanych Argentyńczyków, którego Pacheta poznał na swojej drodze to Mauricio Pochettino.  Często spali w jednym pokoju na zgrupowaniach, gdzie mieli bardzo dużo czasu na rozmowy o piłce. Jak widać, ówczesne konwersację były niezwykle owocne, bo obydwaj zawodnicy poszli w trenerkę i do dzisiaj utrzymują ze sobą kontakt.

Z Ekstraklasy do La Liga

Jak trafił do Korony Kielce? Jak sam twierdzi w zawodzie trenera ważne jest, żeby cały czas być aktywnym. Nie bać się podejmować nowych wyzwań i być otwartym na nowe doświadczenia. Tuż przed tym jak trafił do Ekstraklasy trenował drużynę bezrobotnych piłkarzy w Hiszpanii (AFE), z którymi to pokazał się z dobrej strony na turnieju w Insbrucku. To właśnie tam został wypatrzony i dzięki temu trafił zespołu z Kielc. Następnie, miał również epizod w Tajlandii prowadząc zespół Ratchaburi FC, aż wrócił do ojczyzny, gdzie ostatnio odniósł swój największy sukces w karierze trenerskiej, czyli awans do La Liga z Elche.

Jak pracuje Pacheta?

Na początku, warto zaznaczyć, że nie wierzy w ćwiczenia analityczne. Uważa, że poprzez fragmenty gier można wypracować poszczególne mechanizmy w grze zespołu. Dodatkowo, nie jest w stanie rozgraniczyć techniki od taktyki, czy przygotowania fizycznego od mentalnego. Każda z tych 4 stref łączy się w całość i musi być obecna we wszystkich ćwiczeniach. Czy to oznacza, że w ogóle nie robią wyizolowanych form? Nie, Pacheta ma obsesję na punkcie prewencji. Jego zespół jest w stanie poświęcić nawet godzinę czasu na ten element, jednak to trening piłkarski i jego ćwiczenia są daniem głównym.

Jak sam twierdzi, został źle nauczony przez szkołę trenerów, gdyż uwielbia być w środku ćwiczenia, tak aby móc „powąchać” zawodnika, zamiast być ustawionym na zewnątrz i z szerszej perspektywy obserwować to co się dzieje na treningu. Jeżeli chodzi o przygotowanie do meczu, to według Pachety, kluczowe jest, aby w mikrocyklu zawrzeć główne słabości oraz mocne strony, zarówno naszego zespołu jak i przeciwnika. Jednak kwintesencja tego to zorganizowanie w taki sposób treningu, żeby aspekty te były widoczne w każdym ćwiczeniu. Ponadto, ważne jest to, aby wyposażyć zawodnika w jak największą liczbę alternatyw na problemy, które może napotkać podczas meczu. Być drogowskazem, który pomoże mu wygrać kolejne spotkanie.

Nie lubi zamykać się w sztywne ramy czasowe w danym ćwiczeniu. Uważa, że jeśli zawodnikom dobrze idzie to należy ten moment przedłużyć. Z drugiej strony, jeśli gra się nie układa, to trzeba ją przerwać, tak żeby nie powielać błędów. Dużą uwagę zwraca na detale. Przykład? Orientacja ciała. Na każdej pozycji: bramkarz, obrońca, pomocnik czy napastnik i w różnych sytuacjach meczowych. Tak żeby ułatwić sobie przyjęcie, minąć przeciwnika, lepiej dośrodkować czy ruszyć na wolne pole. Dobre ustawienie ciała napędza każdą akcję. Dzięki temu zwiększamy tempo, a nowoczesna piłka nożna idzie właśnie w kierunku szybkości.

Zminimalizować przypadek

U Pachety podoba mi się również to, że nie zostawia niczego przypadkowi. Jest profesjonalistą. Do tego stopnia, że do każdej konferencji prasowej przygotowuje się godzinę czasu. Żadne pytanie nie może go zaskoczyć. Każdemu polecam posłuchać jego wypowiedzi. Profesjonalizm, merytoryka, szczerość, emocje, pasja. To samo widać w kontekście przygotowania do meczu. Nic, co może skontrolować, nie może mu się wymknąć. Jeśli czuje, że trzeba obejrzeć 10 spotkań przeciwnika w dwa dni, to musi to zrobić, kosztem snu czy innych czynności.

Głowa jest najważniejsza

W dzisiejszych czasach mamy dostęp do niezliczonych ilości danych z GPS, etc. Czym więcej informacji tym lepiej, jednak trzeba to odpowiednio dozować zawodnikom. Kto umiejętnie wykorzysta tę wiedzę, ten ma władzę w piłce nożnej. Spodobała mi się jedna z anegdot, które opowiadał mi Pacheta. Co w przypadku jeśli mamy grubego napastnika, który strzela bramki? Nie wystawimy go, bo ma nadwagę i słabo prezentuje się jeżeli chodzi o parametry biegowe? Czy zostawimy go ze względu na drużynę, która dzięki niemu wygrywa mecz za meczem? Jak sam podkreśla najważniejszy jest człowiek i jego umysł. Pacheta ma obsesję, jeżeli chodzi o przygotowanie mentalne zawodnika. Jako zawodnik bardzo cenił u swoich trenerów szczerość i dlatego też uważa, że jest to jeden z najważniejszych elementów w relacji na linii zawodnik-trener.

Jak rozumie on intensywność treningu? Chodzi o to, żeby zawodnik myślał tylko i wyłącznie o treningu. Piłkarz musi mieć czystą głowę, tylko wtedy jest w stanie być odpowiednio skoncentrowany. Jeśli sprawimy, że będzie to 60 minut, jesteśmy geniuszami, jeśli przez 30 minut to całkiem nieźle, jednak jeśli będzie to zaledwie 10 minut to mamy problem. Pacheta to bardzo pozytywny i otwarty gość. Co widać nie tylko w życiu prywatnym, ale również na boisku. Jak sam twierdzi, podczas meczu stara się pozytywnie nakręcać swoich graczy. Gdy trzeba kogoś skorygować bądź powiedzieć kilka mocniejszych słów to bierze taką osobę spokojnie na bok, zamiast krzyczeć z daleka w emocjach. W trakcie przerwy, pierwsze 5 minut poświęca na burzę mózgów ze swoim sztabem i analizę tego co się wydarzyło, a w tym samym czasie daje ochłonąć swoim graczom. Następnie przekazuje wyłącznie 3,4 główne uwagi, które pozwolą jego drużynie wejść na jeszcze wyższy poziom w drugiej połowie.

W jaki sposób gra Elche?

Prawdopodobnie, największą zaletą tego zespołu jest umiejętność adaptacji do różnych scenariuszy podczas meczu. Doskonale dobierają strategię operacyjną na spotkanie z określonym przeciwnikiem. Jednakże, zawsze pamiętając o swoich głównych zasadach, które są wpisane w DNA zespołu. Oglądając mecze Elche w fazie play-off trzeba ich pochwalić przede wszystkim za grę w defensywie. Nie stracili ani jednej bramki w 4 meczach barażowych! Byli w stanie świetnie zneutralizować ataki drużyny przeciwnej poprzez stabilną strukturę w obronie, doskok pressingowy w odpowiednim momencie i we właściwej strefie. Ponadto, jest to drużyna, przeciwko której ciężko się gra, gdyż bardzo szybko odbudowuje swoje ustawienie, tuż po stracie futbolówki,  jedenastu zawodników znajduje się za linią piłki.

Podoba mi się również ich nastawienie w ataku. Elche nie boi się grać w piłkę, Pacheta wychodzi z założenia, że tylko jeśli będziesz posiadał piłkę można zdominować rywala. Widać szeroki wachlarz narzędzi w ataku i dlatego też drużynie przeciwnej ciężko jest przewidzieć w jaki sposób będą grać w danym momencie.  W fazie play-off zdecydowali się na futbol bardziej praktyczny, nie podejmując niepotrzebnego ryzyka, co jak widać bardzo im się opłaciło. I najważniejsza rzecz, ich najlepszy przyjaciel to cierpienie. Grając przeciwko Saragossie 60 minut w osłabieniu, wytrzymali zachowując czyste konto. Rywalizują do ostatniego gwizdka na pełnych obrotach o czym świadczą końcowe minuty każdego spotkania. Momentami mogło się wydawać, że w meczu z Gironą zostali zdominowani, jednak oni czują się swobodnie w takich sytuacjach, kiedy to przeciwnik ma przewagę, a oni muszą cierpieć.

Historia bez happy endu

Elche to drużyna z jednym z najniższy budżetów w Segunda Division. Teoretycznie, nie mieli prawa bić się o awans do Primera Division. Jednak rzutem na taśmę udało im się zająć 7 miejsce, które dawało im prawo do gry w play-offach. Mam teorię, która głosi, że zespół z ostatniego premiowanego miejsca startuje z handicapem. Dlaczego? Bardzo często nikt ich się nie spodziewał w tym miejscu, gdyż większość czasu spędzili w środku, po czym w ostatniej chwili zakwalifikowali się do gry w barażach. Dzięki temu, są lepiej nastawieni mentalnie i nie mają nic do stracenia. Z drugiej strony, w przypadku Elche, sytuacja była jeszcze ciekawsza. W związku z zaległym meczem Deportivo-Fuelnabrada, zespół Pachety do końca nie wiedział czy zagrają w play-offach. Trenowali ponad miesiąc czasu, bez pewności czy sezon już się dla nich skończył czy mogą jeszcze wejść do elity. W jaki sposób zmotywować zawodników w takiej sytuacji? Jak utrzymać wysoki poziom koncentracji? Tym większe słowa uznania należą się tym ludziom. Ostatecznie wspaniały sen się spełnił i Elche wraca do La Liga.

Niestety, ta piękna historia, nie kończy się happy endem. W przyszłym sezonie Pacheta nie będzie szkoleniowcem tego zespołu. Nie dogadał się z argentyńskimi władzami klubu. Nie ulega wątpliwości, że na stałe wpisał się w historię Elche. O czym świadczy ilość serdecznych wiadomości, które otrzymał od wszystkich ludzi ze świata piłki nożnej. Dla każdego trenera to wielka sprawa. To w jaki sposób zostałeś zapamiętany, co po sobie zostawiłeś. Nie da się tego przeliczyć na pieniądze.  Nie pozostaję mi nic innego, jak złożyć jeszcze raz serdeczne gratulacje w tym miejscu i śledzić jego dalsze losy. Trzymam za niego kciuki! Z pewnością nie będzie musiał długo czekać na powrót na ławkę trenerską.

Opublikowano Dodaj komentarz

Co zrobić, żeby polska piłka była na poziomie hiszpańskim?

To będzie wyjątkowy tekst. Dlaczego? Po raz pierwszy na moim blogu to ktoś inny napisał kilka słów od siebie. Jak to się stało, że Daniel Świrski został autorem na Fútbol Español? Jest to efekt przegranego zakładu ze mną o to, kto zostanie mistrzem Hiszpanii w La Liga. Nasz zakład miał miejsce w okresie pandemii, kiedy to Barcelona miała dwa punkty przewagi nad Realem Madryt, a do końca zostało 10 spotkań. Daniel jako wielki fan Barcelony poszedł za głosem serca, a ja za rozumem i postawiłem na Real. Wyszło na moje i dzięki temu możecie przeczytać poniższy tekst. Generalnie zachęcam wszystkich trenerów do współpracy, jeśli ktoś miałby ochotę napisać artykuł związany z hiszpańską piłką. A teraz już, zostawiam was z nowym autorem, mam nadzieję, że znajdziecie odpowiedź na pytanie: co zrobić, żeby polska piłka była na poziomie hiszpańskim?

Uczestnicząc w kursach on-line „Scenariusze gry” i „El Fussball Coaching” prowadzonych przez Aleksandra Kowalczyka, zauważyłem, że bardzo wiele metod uczenia się można znaleźć w jego warsztacie pracy. Zostały one  zaczerpnięte, świadomie lub nieświadomie, z książek „Włam się do mózgu” Radosława Kotarskiego, „Techniki zapamiętywania” Bartłomieja i Tobiasza Boral oraz z „Harvardzkiego poradnika skutecznego uczenia się” Petera C. Browna, Henryka L. Roedigera III, Marka A. McDaniela.

Olek wyznaje regułę polskich mistrzów pamięci – braci Boral: „ Nie da się raz na zawsze określić górnych granic ludzkiej pamięci”. Według książki „Harvardzki poradnik skutecznego uczenia się” nauka, która przychodzi łatwo jest niczym pisanie na piasku – dzisiaj jest, jutro jej nie ma. Idąc dalej tym tropem warto przytoczyć słowa Petera Browna, który tłumaczy, że mózg jest niczym las przez który chcemy przejść. Im więcej razy wydepczemy ścieżkę do danego wspomnienia, tym będzie ona głębsza i szersza, szybciej ją znajdziemy. Jeżeli będziemy chcieli przejść przez nią, lepiej ją zapamiętamy, bo będzie głęboka i szeroka. Inaczej ma się sprawa z przejściem przez las za pomocą GPS-u, który nas przeprowadzi, ale my nie zapamiętamy drogi, ponieważ ktoś nami kierował. To tak jak  jedziemy autem za pomocą GPS-u, nie pamiętamy wtedy ulic i drogi. Lepiej w takiej sytuacji posługiwać się mapą, bądź przeanalizować drogę dzień wcześniej za pomocą map Google.

Powrót do przeszłości

Zmierzając do sedna. W  tym artykule zajmiemy się również różnicami w metodach uczenia się piłki nożnej w Hiszpanii i Polsce. Mało kto pamięta, ale jeżeli wierzyć Mikelowi Etxarriemu (wybitnemu trenerowi, który pracował w klubach z La Liga), piłka hiszpańska  w latach 70-tych i 80-tych przeżywała głęboki kryzys. Żeby temu przeciwdziałać trenerzy hiszpańscy zaczęli jeździć na staże i wzorować sie na piłce francuskiej. Mało tego, poszli krok dalej, chcieli być lepsi od Francuzów i zaczęli zwracać uwagę na szybkość działania, zachowanie przeciwnika oraz metody wspomagające  rozwój  mózgu.

Jeżeli chodzi o polską piłkę, to nawet laicy wiedzą, że lata 70-te i 80-te były złotym okresem dla naszej reprezentacji. Mieliśmy fantastycznych zawodników, którzy perfekcyjnie prezentowali się pod względem piłkarskim, radząc sobie w różnych warunkach. Moim zdaniem była to zasługa piłki ulicznej, blokowisk i kreatywności piłkarzy. Jak było później każdy wie i nie licząc Igrzysk Olimpijskich w 1992 roku nastała, delikatnie mówiąc, stagnacja. Czyli w Hiszpanii poszli w kierunku rozwoju technik uczenia się, a w Polsce, powiedzmy szczerze, zachłysnęli się sukcesem.

Kiedy poznałem Olka w maju na kursach on-line zacząłem z uporem maniaka wypytywać go co jest powodem tego, że hiszpańska piłka jest półkę wyżej niż polska. Oczywiście od Olka nie otrzymałem odpowiedzi, ale sam zacząłem analizować wiele aspektów. Kiedy poznałem osobiście Olka w Choszcznie, który przyleciał do Polski w wyniku pandemii koronawirusa, doszło do ciekawego zdarzenia. Jeden z trenerów Gavii Choszczno przed treningiem zwyczajnie zapytał, pewnie zgodnie z zasadami kursów związkowych, w których każdy z trenerów brał udział, co jest tematem dzisiejszego treningu, Olek z uśmiechem na twarzy odpowiedział „piłka nożna”. Ten zabawny epizod skłonił mnie do refleksji i po rozmowie z Olkiem doszliśmy do wniosku, że w Polsce podaje się temat np. uderzenia wewnętrzną częścią stopy, potem robi się 10-15 min rozgrzewki bez piłki, wykonując ćwiczenia z drabinkami, pachołkami i płotkami. Potem wchodzi się w  wyizolowane ćwiczenia z piłką, około 20-30 min. My trenerzy  jesteśmy wtedy bardzo zaangażowani, ale kiedy rozpoczynają się gry nie zwracamy uwagi na ułożenie ciała przy przyjęciu, skanowanie przestrzeni i przeciwnika. Chcemy, żeby ta gra dalej trwała. Nie korygujemy błędów. Olek bardzo często powtarza, że obszar techniki i taktyki to jedność. Dlatego zadaję pytanie: ile jest piłki nożnej w czasie trwania naszych treningów? Nie ma w Hiszpanii zawodnika, który rewelacyjnie prowadzi piłkę slalomem, a nie wie, kiedy złapać plecy przeciwnika lub zastosować się do odpowiedniej  koncepcji, takiej, o jaką prosi go gra i w której zawodnik słucha grę. Piłkarz jest kompletny, kiedy jego technika i taktyka tworzą całość.

Pretemporada

Zanim przejdziemy do technik uczenia się, które moim zdaniem funkcjonują już w Hiszpanii od wielu lat, zajmiemy się okresem przygotowawczym i zwrotem nielubianym przez Olka, czyli ładowaniem akumulatorów.

Nie będę rozpisywał się za bardzo o przygotowaniach przed sezonem, ale w moim odczuciu w Polsce dba się o to, żeby poprawić kondycyjne i koordynacyjne zdolności motoryczne, czyli szybkość, siłę, wytrzymałość, gibkość oraz koordynację ruchową. W Hiszpanii zatarły się już powyższe zdolności motoryczne i zamiast tego kształtuje się szybkość, ale myślenia, siłę w kontekście odporności, zapału do pracy, wytrzymałość, czyli determinację, gibkość, czyli elastyczność myślenia oraz koordynację ruchową, czyli ukształtowanie nawyków ruchowych. Nie wiem, czy teraz wielu czytelników spadło w tym momencie kolokwialnie mówiąc z konia, ale takie są realia. Zdolności mózgowe są nieograniczone, a my zajmujemy się zdolnościami motorycznymi, które może poprawimy o kilka procent, ale w perspektywie nie przełoży się to na rozwój zawodników. Zostając przy temacie okresu przygotowawczego, ilu z nas, jako trenerów, brało za priorytetowe koncepcje gry w ataku (koncepcja krótko-długo, koncepcja wiązania z piłką, czy koncepcja wykorzystania słabej strony przeciwnika), koncepcje gry w obronie (koncepcja pilnowania zawodników oddalonych, koncepcja muru, koncepcja wachlarza), nadrzędne nad przygotowaniem motorycznym.

Jak lepiej trenować?

Kolejne problemy, które zauważam w Polsce to ćwiczenie podań od pachołka do pachołka i oczywiście bez przeciwnika. Porównam to do ucznia klasy ósmej szkoły podstawowej, który umie płynnie czytać, a nauczycielka wymaga od niego, aby uczył się liter. Takiego ucznia dopada irytacja, mózg wyłącza się i wpada w stan hibernacji. To nie ma sensu. Powtórki dla powtórki to skandal.

Bardzo popularny polski trening w dwóch rzędach, często jest oderwany od specyfiki gry. Olek w niego nie wierzy, ja również, a mimo to jest najczęściej stosowanym środkiem treningowym. W Hiszpanii nie wierzą w formę ścisłą i trening bez przeciwnika. Dla nich trening jest wtedy, kiedy ciągle borykają się z przeciwnikiem. Ich mózgi nigdy się nie nudzą. Nie chcę, aby wszyscy teraz pomyśleli, że forma ścisła jest niepotrzebna, ale uważam, że w Polsce jest nadużywana.

Trening mózgu

Teraz chciałbym zająć się treningiem mózgu. Bardzo dużo osób wie, że największą jego efektywność osiąga się wtedy, gdy obie półkule ze sobą współpracują. Pytanie brzmi, co to oznacza, jak przeprowadzić trening, by to się stało?

Po pierwsze mózg nie posługuje się językiem polskim, czy hiszpańskim, tylko językiem obrazkowym. Kiedy słyszysz słowo „piłka”, widzisz w wyobraźni obraz piłki, natomiast kiedy słyszysz słowo bofulo, nie kojarzy ci się ono z niczym, ponieważ nie masz przyporządkowanego do niego obrazka (słowo „bofulo” w języku suahili znaczy chleb). Tak naprawdę trening pamięci to nic innego, jak trening wyobraźni i kreatywności, który przełoży się następnie na rozwój piłkarzy. Co sprawia jednak, że zawodnicy zapamiętują polecenia, ćwiczenia, bądź koncepty trenera? Jest na to kilka metod. Posłużę  się nazewnictwem z książek „Włam się do mózgu” oraz „Techniki zapamiętywania”.

Metoda terminatora

Pierwszą metodą jest metoda terminatora. W średniowieczu terminatorem nazywano młodzieńca, który uczył się u mistrza danej sztuki np. kowalstwa i poznawał właściwości fizyczne i chemiczne metali, np.  jak się zachowują pod wpływem wysokiej temperatury i wody, itp. Już wtedy ów młodzieniec zauważał, że lepiej zapamiętuje, gdy od razu zamienia teorię w praktykę. Czyli należy wcielać naukę w ruch.

Jeżeli chodzi o piłkę nożną, na przykład uderzenie wewnętrzną częścią stopy, musimy naszym podopiecznym wykładać teorię i od razu zamieniać ją w ruch. Ktoś od razu pomyśli studiując na AWF-ie, że to nic innego, jak pokaz i objaśnienie. Niby tak, ale tu zostawiłbym wzorową metodykę i systematykę. Często bywa tak, że należy zrobić 4 kroki do przodu, a potem 2 w tył, to nie może być schematyczne. Wtedy mózg to wszystko wymiesza, podświadomie wytworzą się nowe połączenia neuronów. W tej metodzie wykorzystywałbym kamerę lub tablet, by na bieżąco pokazywać zawodnikom ich własne błędy i je korygować w formie slow motion lub fast motion. Potem oczywiście możemy przesłać filmik z treningu na naszą grupę whatsapp i zawodnik za kilka godzin lub dni będzie mógł przećwiczyć nieudane zagrania w domu. Kluczem do sukcesu jest wprawienie ciała w ruch.

Metoda nauczyciela

Powyższą metodę powiązałbym z metodą nauczyciela. Bardzo często zdarza się w naszym treningu, że wyręczamy zawodników i po zadaniu pytania, nie czekając na odpowiedź, od razu sami na nie odpowiadamy. Czujemy wtedy, że mamy super wiedzę, ale czy korzysta z tego zawodnik, czy zapamiętuje te odpowiedzi? Nie wydaje mi się. Jeżeli zawodnicy sami znajdą odpowiedź to jest bardzo prawdopodobne, że zapamiętają ją na dłużej. Dlatego czekajmy na odpowiedzi zawodników, albo tak formułujmy pytania, aby mogli na nie odpowiedzieć. Przy metodzie nauczyciela starajmy się, aby przy nauce podopieczni, którzy wykonują poprawnie zadanie ruchowe stawali się nauczycielami, łączmy ich w pary, albo w grupy. Dajmy szansę wszystkim zawodnikom, by sami zaprezentowali daną czynność i stawali się nauczycielami, niech wypowiadają daną praktykę na głos. Wówczas nie będzie problemu z przyswajaniem nowych treści, a zawodnicy sami zauważą, że skończyła się nauka i rozpoczynają doskonalenie np. konceptów gry w ataku.

Metoda papugi

Kolejną metodą jest metoda papugi. Z tego miejsca pozdrawiam trenerów, Przemka Gomułkę oraz Aleksandra Adamusa (oni wiedzą dlaczego). Dlaczego papugi? A dlatego, że naukowcy odkryli, że ślad pamięciowy u papugi staje się mocniejszy, gdy wypowiadanym słowom, towarzyszą emocje. Papugi lepiej zapamiętywały wulgaryzmy wypowiadane rzadziej przez swoich właścicieli, niż wypowiadane częściej zwroty grzecznościowe np. dzień dobry. Tak samo jest z nami trenerami, pamiętajmy nasze emocje równa się pamięć naszych zawodników. Podopieczni zapamiętają tak samo emocje dobre i złe. Bardzo ważna jest nasza mowa ciała i pozytywne nastawienie. Wielu  specjalistów uważa, że inteligencja emocjonalna jest kluczową kompetencją trenera.

Metoda króla boksu

Jedną z lepszych metod uczenia się jest metoda króla boksu, chodzi tu oczywiście o legendarnego pięściarza Muhammada Ali. Ów zawodnik stosował niecodzienną metodę, by w jego mózgu pozostał mocny ślad pamięciowy. Założeniem tej metody jest trening, który wyprzedza rozwiązania stosowane przez różnych przeciwników. Jest to tak naprawdę przeprowadzenie zajęć w chaotyczny sposobów, na pewno nie blokowy. Nie ma powtarzania kolejnych ćwiczeń, czy serii, czyli każde kolejne ćwiczenie różni się od poprzedniego. Trening polega na nieustannym mieszaniu ćwiczeń, tak, aby mózg nie wykonywał monotonnych zadań ruchowych. Ali w swoim treningu mieszał wszystko, czyli dobierał sobie do treningu kilku bokserów z różnymi parametrami. Pierwszym sparingpartnerem przez kilka rund był niski zawodnik, drugim siłowy, a trzecim bardzo wysoki. Przeciwko każdemu z zawodników stosował różne techniki bokserskie, po to, aby mózg adoptował się do ciągle zmieniających się warunków, tak jak chociażby podczas ronda lavadora, czyli ronda pralka, wymyślonego przez Olka.

Przenosząc to na piłkarski grunt, trzeba uczyć zawodników kilku elementów technicznych i taktycznych podczas jednego treningu. Już słyszę głosy polskich trenerów, że zawodnicy nie nauczą się niczego. Jest to oczywiście błąd i funkcjonujący od lat stereotyp. Dzięki temu, że wymieszamy wszystko w piłkarskim treningu, podopieczni może od razu wszystkiego nie załapią, ale z biegiem czasu wytworzą się nowe struktury nerwowe w ich mózgu. Dla przykładu powinniśmy zacząć trening od podań wewnętrzną częścią stopy w formie rywalizacji, potem przejść do gry 1×1 w ataku i obronie, a skończyć grą akcentującą pressing i przejścia z ataku do obrony i odwrotnie. Albo rozgrywać mecze z różnymi przeciwnikami, tymi grającymi w pressingu niskim, średnim, wysokim lub stosującym grę bezpośrednią.

Metoda „dziesiątki”

Kolejną metodą jest metoda „dziesiątki”, która służy zapamiętaniu wszelkich informacji wyrażonych liczbami. Ponieważ nasz mózg posługuje się obrazkami, przyporządkujmy liczbom konkretny obraz, czyli 0-piłka (kulisty kształt, jak cyfra zero), 1-bramkarz (nr bramkarza), 2-bliżniaki (dwie osoby), 3-trójkąt (trzy boki), 4-stół (posiada cztery nogi), 5-pięść (pięć palców zaciśniętych w dłoni), 6-sześciopak (nasze wyćwiczone mięśnie brzucha), 7- Cristiano Ronaldo (CR7), 8-bałwan (kształt śniegowego pana), 9- Robert Lewandowski ( najlepsza dziewiątka na świecie). Ktoś zapyta po co piłkarzom zapamiętywać cyfry. Na przykład po to, aby zapamiętać drużynę składników pokarmowych według Akademii Młodych Orłów (1-białko, 2-węglowodany, 3-tłuszcz, 4-błonnik, 5-witaminy i składniki mineralne oraz 6-woda, czyli 6 elementów). Ułóżmy więc ciekawą i śmieszną historyjkę, która pobudzi wyobraźnię i kreatywność naszych zawodników. Wyobraźmy sobie bramkarza (1), który stoi w sklepie spożywczym i pije jogurt naturalny, czyli białko. Następnie wyobraźmy sobie, że stał się bardzo silny, jak siłacz. Wychodzi na dwór i dostrzega bliźniaków (2), którzy dają mu szuflę do przerzucania węgla (nasze węglowodany) na przyczepę, aby rozładować swoją energię. Pracował tak mocno, że widzimy, że spływa po nim tłuszcz, który tworzy na ziemi figurę geometryczną trójkąt (3). Aby uzupełnić braki energii zjada grahamkę (błonnik) i banana, które leżały na stole (4). Bramkarz znowu jest zregenerowany i zaciska pięść (5), aby pokazać swoją siłę, jednak wie, że musi w drodze do domu wstąpić na targ i kupić warzywa , owoce i nasiona (witaminy i składniki mineralne), aby stać się jeszcze silniejszym zawodnikiem. Przed wejściem do domu, w ogrodzie, zaczyna ćwiczyć brzuszki (6), po ćwiczeniach jest tak spragniony, że wyciąga ze studni wiadro wody i zaczyna ją pić. Gotowe, drużyna składników mineralnych została zapamiętana i to w takiej kolejności jakiej chcieliśmy, dzięki metodzie dziesiątki. Im historia bardziej pokręcona i zwariowana, tym lepiej dla procesu zapamiętywania.

Metoda Loci

Podobną metodą do powyższej jest metoda Loci, wykorzystująca przestrzeń. Możemy w niej wykorzystać metodę dziesiątki połączoną z przestrzenią lub filmem animowanym. Jeżeli chcielibyśmy nauczyć młodego adepta futbolu, jak ma zachowywać się, gdy jego drużyna posiada piłkę, wyznaczmy kolejność jego działań (fundamenty gry w ataku). 1. Czy znajduję się na właściwym miejscu boiska względem kolegów z drużyny (właściwa struktura). 2. Czy tworzę linię podania. 3. Czy znajduję się w pozycji otwartej, względem gry. 4. Krzyczę do partnera z piłką, żeby do mnie zagrał. 5. Przed podaniem obracam głowę za siebie. 6. Jak piłka do mnie zmierza to ponownie obracam głowę za siebie. Wykorzystamy do tego bajkę Shrek, znaną przez wszystkich. Wyobraźmy sobie bramkarza (1), który wkrada się do bajki o Shreku i zastanawia się, czy znajduje się we właściwym miejscu (wyobraź sobie właściwe miejsce na boisku). Następnie spotyka przyszywanych bliźniaków (2) – tu dwie osoby – Shreka i Osła, którzy mówią do niego, że aby uratować księżniczkę Fionę, muszą wyruszyć na wyprawę z liną (linia podania), aby pokonać niebezpieczny most. Po pokonaniu mostu Shrek zakłada hełm, którego góra część jest w kształcie trójkąta (3), aby uratować Fionę otwiera do niej drzwi (pozycja otwarta). Gdy Fiona wręcza Shrekowi chustkę, można sobie wyobrazić, że można nakryć nią mały stolik (4) nagle słychać ryk (krzyk) smoka (krzyczę do partnera, żeby zagrał mi piłkę). Następnie Shrek orientuje się, że muszą uciekać, zaciska pięści (5) i rozgląda się gdzie uciec (obracanie głowy przed podaniem). Gdy bierze przyjaciół pod pachę (jego brzuch napina sie, jak sześciopak-6),  już trwa ucieczka i co chwilę ponownie patrzy się za siebie (ponowne obracanie głowy za siebie).

Tak w telegraficznym skrócie wygląda metoda Loci. Może wydawać się śmieszna i nieźle naciągana, ale o to właśnie chodzi. Im bardziej jest zniekształcona, tym większa szansa, że zostanie w pamięci na dłużej. Uważam, że tę metodą można śmiało wykorzystać przy zapamiętywaniu przez naszych zawodników stałych fragmentów gry.

Metoda tancerki i testu zderzeniowego

Podsumowując wszystkie powyższe metody należy wyjaśnić, że każda z nich wymaga powtórzeń i mądrego treningu rozłożonego w czasie, czyli powtarzania wszystkiego metodą tancerki. Nazwa wywodzi się od legendarnej tancerki, która zauważyła, że jej podopieczne lepiej przyswajają dany układ choreograficzny, jeżeli jest powtarzany po jakimś czasie. Ucząc nowych elementów piłkarskich, czy konceptów, warto do nich po czasie wrócić, tak, aby mózg częściowo zapomniał o nich po to, aby włożył wysiłek w przypominanie sobie tych elementów.  Przez to powstaną trwałe, głębsze struktury w mózgu. Kompatybilna z tą metodą powinna być metoda testu zderzeniowego, czyli testowanie zawodników w formie meczów kontrolnych, aby przeegzaminować na przykład swoje wyuczone zasady gry w ataku i w obronie. Albo, żeby wychodzić na pierwszą połowę w pressingu niskim, a w drugiej połowie wyjść w pressingu wysokim. Chodzi o to, aby nasi zawodnicy w meczach mistrzowskich nie czuli presji i byli przygotowani na każdą sytuację meczową.

Jakich metod używa Aleksander Kowalczyk?

Analizują warsztat pracy Aleksandra Kowalczyka można stwierdzić, że stosuje on wszystkie wymienione metody, poza metodą dziesiątki i Loci.

Metoda terminatora nie jest mu obca, ponieważ Olek już jedną godzinę przed treningiem i dwie godziny przed meczem spotyka się ze swoim sztabem trenerskim i każdy z trenerów przekazuje swoje refleksje odnośnie treningów i meczów. Olek nagrywa każdy trening i mecz, jeździ na mecze przeciwników i na grupie drużyny na whatsappie dzieli się grupowo lub indywidualnie swoimi spostrzeżeniami, wsłuchując się w uwagi zawodników. Dzieli treningi lub mecze na krótkie filmiki i wyjaśnia nieścisłości. Bardzo często Olek patrzy na swój zespół z różnej perspektywy, jest w środku gry, poza boiskiem, na środku, poza liniami końcowymi lub na wzniesieniach. Twierdzi, że tak lepiej zauważy deficyty lub dobre strony swojej drużyny.

Drugą metodą, którą stosuje jest metoda nauczyciela. Daje zawodnikom swobodnie się wypowiedzieć przed każdym treningiem, stara się, aby to oni mówili, on słucha. Jest bardzo drobiazgowy, jeżeli chodzi o temat pressingu i chce, aby każdy zawodnik znał swoje zadania w różnych momentach gry na swojej połowie i połowie przeciwnika. Uczy zawodników, a raczej oni sami do tego dochodzą, że pressing na połowie przeciwnika będzie skuteczny, gdy przeciwnik ma kilka wariantów na popełnienie błędu i tu pojawia się koncepcja ustawiania między zawodnikami drużyny przeciwnej, zespołu Eibaru, której nie będę szerzej rozwijał. Nie wiem, czy Olek zdaje sobie sprawę, ale doskonale przekonuje zawodników do swojego stylu, grając pressingiem. Mało kto wie, ale zgodnie z instrukcjami zawartymi w książce  Daniela Kahnemana „Pułapki umysłu” zawodnik nie zacznie realizować celów trenera, dopóki sam nie zrealizuje swoich.

Kolejną metodą, którą Olek wykorzystuje w swojej pracy jest metoda papugi. Niczym najlepszej klasy aktor, jak Mel Gibson w filmie „Braveheart-waleczne serce” od początku treningu lub meczu wciela się w rolę trenera. Słowo pasja to najlepsze odzwierciedlenie jego podejścia do pracy. Mowa ciała jest na najwyższym poziomie. Swoim zachowaniem i pasją skupia uwagę zawodników, którzy, jak papuga zapamiętają wszystkie treści z treningu, bo towarzyszą temu emocje.

Podczas treningów Olek wykorzystuje kolejną metodę, czyli metodę króla boksu. Udziela krótkich wskazówek, jak na przykład ustawienie drużyny diagonalnie i granie piłek diagonalnych, dba o wysoką intensywność i zmieniające się warunki w bardzo dynamicznych grach. Zawodnicy są zmuszeni do pracy na bardzo wysokich obrotach, nie tylko pod względem motorycznym, ale głównie szybkością podejmowania decyzji, za co oczywiście odpowiedzialny jest mózg. Trening wygląda, jak bitwa dwóch drużyn. Drużyny ciągle przechodzą z ataku i obrony, próbują reagować na zmieniające się co chwila warunki. Cel został osiągnięty, warunki są meczowe, a zawodnicy zadowoleni z osiągniętych postępów.

Olek bardzo dużo uwagi poświęca metodzie tancerki i metodzie testu zderzeniowego. Powtarza często wyuczone koncepty, tak aby stałe się one głębsze i dłużej zostały  w naszej pamięci. Co tydzień jego drużyna  rywalizuje z innymi drużynami, realizując, ściśle nakreślone koncepty gry w ataku, czy obronie i dzięki temu bardzo szybko rozwija się piłkarsko.

Co zrobić, żeby polska piłka była na poziomie hiszpańskim?

Co mogę jeszcze dodać, na pewno to, że Olek nie lubi, jak się mu słodzi. Po treningu w Choszcznie nie pytał się, co było dobrze, tylko nad czym ma popracować. Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. Dla mnie to był trening z innej planety. Trenerzy i  zawodnicy byli zadowoleni i pod wrażeniem jakości prowadzenia treningu.

Cały ten artykuł skłania mnie do refleksji, co zrobić, żeby polska piłka była na poziomie hiszpańskim. To co ja zauważam i oczywiście nie mam na celu nikogo krytykować, to fakt, że w polskiej piłce wszystko musi być proste, czyli podanie, dośrodkowanie i gol. W Hiszpanii konkretne zachowanie zawodników wyprzedza drugie. Mam tu na myśli na przykład koncept akumulacji konkretnych zawodników drużyny przeciwnej w środku pola, po to by za chwilę podać do boku, dośrodkować i strzelić gola.

Kolejnym aspektem, o którym wcześniej napisałem, jest przygotowanie motoryczne. Nie chcę tu nikogo pouczać. Na kursie poznałem znakomitego fachowca z tej dziedziny, Rolanda Kowalczyka, ale mam wrażenie, że my jako trenerzy za dużo uwagi poświęcamy przygotowaniu motorycznemu, a nie poszerzamy granic ludzkiego mózgu, nie dbamy o koncepcje, które powinny funkcjonować w naszej drużynie. Wydaje mi się, że dalej powinniśmy dbać o zdolności motoryczne naszych zawodników, zachowując odpowiednie proporcje, tak jak w Hiszpanii.

Uważam, że w Polsce około 10 % większych akademii pracuje, bądź zaczyna pracować zgodnie z hiszpańską metodologią , ale jest to zdecydowanie za mało. Potrzebna jest zmiana poglądów i stereotypów, które funkcjonują w naszej trenerskiej społeczności.

Od kilku lat PZPN idzie w dobrym kierunku, dokształcając trenerów i organizując takie turnieje, jak np. „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, lecz zmiana musi być globalna. My trenerzy musimy chcieć się zmieniać i patrzeć do przodu, a nie za siebie.

Z tego miejsca przytoczę słowa Sebastiana Mili, który zapytany w jednym z wywiadów  o to, co by powiedział sobie jako młodemu piłkarzowi, odpowiedział, że bardziej słuchałby się swoich trenerów, wsłuchiwałby się w ich uwagi, aby stać się lepszym piłkarzem. Być może my, polscy trenerzy, powinniśmy wsłuchiwać się w uwagi hiszpańskich trenerów? To  pytanie pozostawiam jednak bez odpowiedzi.

Literatura:

„Włam się do mózgu” Radosław Kotarski,

 „Techniki zapamiętywania” Bartłomiej i Tobiasz Boral,

 „Harvardzki poradnik skutecznego uczenia się” Peter C. Brown, Henryk L. Roediger III, Mark A. McDaniela,

„Pułapki myślenia” Daniel Kahneman,

Kurs on-line „Scenariusze gry” Aleksander Kowalczyk,

Kurs on-line :”El Fussball Coaching” Aleksander Kowalczyk, Przemysław Gomułka, Alex Trukan.

Autor tekstu:

DANIEL ŚWIRSKI: trener piłki nożnej UEFA A, trener drużyny żaków „Allsport Pełczyce”,

nauczyciel dyplomowany wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej w Lubianie.