Opublikowano Dodaj komentarz

Z Ekstraklasy do La Liga

Jaki polski trener ma szansę awansować do Primera Division? Niestety, na ten moment ciężko wskazać chociażby jedno nazwisko, które byłoby blisko tego celu. Tej sztuki dokonał Pacheta, czyli José Rojo Martín, który w Polsce ma opinie dosyć anonimowego, niedocenionego trenera, po tym jak z Koroną Kielce nie osiągnął nic nadzwyczajnego. W sezonie 2013/2014 objął kielecką drużynę po 4 kolejkach jako czerwoną latarnię ligi i zakończył sezon na 11 miejscu. Od tego czasu minęło ponad 7 lat, Korona Kielce spadła z Ekstraklasy, zaś Pacheta dwa lata temu awansował z Elche do Segunda Division, a w tym sezonie do jednej z najlepszych lig świata.

Dlaczego piszę na jego temat? Sądzę, że jest świetnym trenerem, ale jeszcze lepszą osobą. Kiedy z nim rozmawiasz czuć u niego olbrzymią pasję, która w zawodzie trenera jest kluczowa. Zagłębiając się w szczegóły jego pracy, jest kilka aspektów, które przykuły moją uwagę i uważam, że warto o nich napisać. Pacheta pochodzi z małej miejscowości, czyli Salas de Infantes w prowincji Burgos, jako zawodnik oraz trener wiele lat spędził w różnych regionach Hiszpanii (Espanyol, Numancia, Merida, Real Oviedo, FC Cartagena czy Hercules CF), jednak jak sam przyznaje najbliżej mu do futbolu z północnej części tego kraju, czyli Kraju Basków. To właśnie tutaj dominuje gra bezpośrednia, duża intensywność i walka o każdą stykową piłkę.

„Bez dobrych nauczycieli niczego nie osiągniesz”

Cytując słowa Pawła Zarzecznego, Pacheta podczas swojej wieloletniej kariery piłkarskiej starał się wyciągnąć to co najlepsze od swoich ówczesnych trenerów. Miał to szczęście, że jednym z nich był Marcelo Bielsa, od którego jak sam przyznaję najwięcej się nauczył. „ To jest geniusz, którego nie jestem w stanie skopiować”. „Kiedy on Ciebie trenuje, czujesz się niezwyciężony, a to w piłce bardzo trudno osiągnąć”. Inny ze znanych Argentyńczyków, którego Pacheta poznał na swojej drodze to Mauricio Pochettino.  Często spali w jednym pokoju na zgrupowaniach, gdzie mieli bardzo dużo czasu na rozmowy o piłce. Jak widać, ówczesne konwersację były niezwykle owocne, bo obydwaj zawodnicy poszli w trenerkę i do dzisiaj utrzymują ze sobą kontakt.

Z Ekstraklasy do La Liga

Jak trafił do Korony Kielce? Jak sam twierdzi w zawodzie trenera ważne jest, żeby cały czas być aktywnym. Nie bać się podejmować nowych wyzwań i być otwartym na nowe doświadczenia. Tuż przed tym jak trafił do Ekstraklasy trenował drużynę bezrobotnych piłkarzy w Hiszpanii (AFE), z którymi to pokazał się z dobrej strony na turnieju w Insbrucku. To właśnie tam został wypatrzony i dzięki temu trafił zespołu z Kielc. Następnie, miał również epizod w Tajlandii prowadząc zespół Ratchaburi FC, aż wrócił do ojczyzny, gdzie ostatnio odniósł swój największy sukces w karierze trenerskiej, czyli awans do La Liga z Elche.

Jak pracuje Pacheta?

Na początku, warto zaznaczyć, że nie wierzy w ćwiczenia analityczne. Uważa, że poprzez fragmenty gier można wypracować poszczególne mechanizmy w grze zespołu. Dodatkowo, nie jest w stanie rozgraniczyć techniki od taktyki, czy przygotowania fizycznego od mentalnego. Każda z tych 4 stref łączy się w całość i musi być obecna we wszystkich ćwiczeniach. Czy to oznacza, że w ogóle nie robią wyizolowanych form? Nie, Pacheta ma obsesję na punkcie prewencji. Jego zespół jest w stanie poświęcić nawet godzinę czasu na ten element, jednak to trening piłkarski i jego ćwiczenia są daniem głównym.

Jak sam twierdzi, został źle nauczony przez szkołę trenerów, gdyż uwielbia być w środku ćwiczenia, tak aby móc „powąchać” zawodnika, zamiast być ustawionym na zewnątrz i z szerszej perspektywy obserwować to co się dzieje na treningu. Jeżeli chodzi o przygotowanie do meczu, to według Pachety, kluczowe jest, aby w mikrocyklu zawrzeć główne słabości oraz mocne strony, zarówno naszego zespołu jak i przeciwnika. Jednak kwintesencja tego to zorganizowanie w taki sposób treningu, żeby aspekty te były widoczne w każdym ćwiczeniu. Ponadto, ważne jest to, aby wyposażyć zawodnika w jak największą liczbę alternatyw na problemy, które może napotkać podczas meczu. Być drogowskazem, który pomoże mu wygrać kolejne spotkanie.

Nie lubi zamykać się w sztywne ramy czasowe w danym ćwiczeniu. Uważa, że jeśli zawodnikom dobrze idzie to należy ten moment przedłużyć. Z drugiej strony, jeśli gra się nie układa, to trzeba ją przerwać, tak żeby nie powielać błędów. Dużą uwagę zwraca na detale. Przykład? Orientacja ciała. Na każdej pozycji: bramkarz, obrońca, pomocnik czy napastnik i w różnych sytuacjach meczowych. Tak żeby ułatwić sobie przyjęcie, minąć przeciwnika, lepiej dośrodkować czy ruszyć na wolne pole. Dobre ustawienie ciała napędza każdą akcję. Dzięki temu zwiększamy tempo, a nowoczesna piłka nożna idzie właśnie w kierunku szybkości.

Zminimalizować przypadek

U Pachety podoba mi się również to, że nie zostawia niczego przypadkowi. Jest profesjonalistą. Do tego stopnia, że do każdej konferencji prasowej przygotowuje się godzinę czasu. Żadne pytanie nie może go zaskoczyć. Każdemu polecam posłuchać jego wypowiedzi. Profesjonalizm, merytoryka, szczerość, emocje, pasja. To samo widać w kontekście przygotowania do meczu. Nic, co może skontrolować, nie może mu się wymknąć. Jeśli czuje, że trzeba obejrzeć 10 spotkań przeciwnika w dwa dni, to musi to zrobić, kosztem snu czy innych czynności.

Głowa jest najważniejsza

W dzisiejszych czasach mamy dostęp do niezliczonych ilości danych z GPS, etc. Czym więcej informacji tym lepiej, jednak trzeba to odpowiednio dozować zawodnikom. Kto umiejętnie wykorzysta tę wiedzę, ten ma władzę w piłce nożnej. Spodobała mi się jedna z anegdot, które opowiadał mi Pacheta. Co w przypadku jeśli mamy grubego napastnika, który strzela bramki? Nie wystawimy go, bo ma nadwagę i słabo prezentuje się jeżeli chodzi o parametry biegowe? Czy zostawimy go ze względu na drużynę, która dzięki niemu wygrywa mecz za meczem? Jak sam podkreśla najważniejszy jest człowiek i jego umysł. Pacheta ma obsesję, jeżeli chodzi o przygotowanie mentalne zawodnika. Jako zawodnik bardzo cenił u swoich trenerów szczerość i dlatego też uważa, że jest to jeden z najważniejszych elementów w relacji na linii zawodnik-trener.

Jak rozumie on intensywność treningu? Chodzi o to, żeby zawodnik myślał tylko i wyłącznie o treningu. Piłkarz musi mieć czystą głowę, tylko wtedy jest w stanie być odpowiednio skoncentrowany. Jeśli sprawimy, że będzie to 60 minut, jesteśmy geniuszami, jeśli przez 30 minut to całkiem nieźle, jednak jeśli będzie to zaledwie 10 minut to mamy problem. Pacheta to bardzo pozytywny i otwarty gość. Co widać nie tylko w życiu prywatnym, ale również na boisku. Jak sam twierdzi, podczas meczu stara się pozytywnie nakręcać swoich graczy. Gdy trzeba kogoś skorygować bądź powiedzieć kilka mocniejszych słów to bierze taką osobę spokojnie na bok, zamiast krzyczeć z daleka w emocjach. W trakcie przerwy, pierwsze 5 minut poświęca na burzę mózgów ze swoim sztabem i analizę tego co się wydarzyło, a w tym samym czasie daje ochłonąć swoim graczom. Następnie przekazuje wyłącznie 3,4 główne uwagi, które pozwolą jego drużynie wejść na jeszcze wyższy poziom w drugiej połowie.

W jaki sposób gra Elche?

Prawdopodobnie, największą zaletą tego zespołu jest umiejętność adaptacji do różnych scenariuszy podczas meczu. Doskonale dobierają strategię operacyjną na spotkanie z określonym przeciwnikiem. Jednakże, zawsze pamiętając o swoich głównych zasadach, które są wpisane w DNA zespołu. Oglądając mecze Elche w fazie play-off trzeba ich pochwalić przede wszystkim za grę w defensywie. Nie stracili ani jednej bramki w 4 meczach barażowych! Byli w stanie świetnie zneutralizować ataki drużyny przeciwnej poprzez stabilną strukturę w obronie, doskok pressingowy w odpowiednim momencie i we właściwej strefie. Ponadto, jest to drużyna, przeciwko której ciężko się gra, gdyż bardzo szybko odbudowuje swoje ustawienie, tuż po stracie futbolówki,  jedenastu zawodników znajduje się za linią piłki.

Podoba mi się również ich nastawienie w ataku. Elche nie boi się grać w piłkę, Pacheta wychodzi z założenia, że tylko jeśli będziesz posiadał piłkę można zdominować rywala. Widać szeroki wachlarz narzędzi w ataku i dlatego też drużynie przeciwnej ciężko jest przewidzieć w jaki sposób będą grać w danym momencie.  W fazie play-off zdecydowali się na futbol bardziej praktyczny, nie podejmując niepotrzebnego ryzyka, co jak widać bardzo im się opłaciło. I najważniejsza rzecz, ich najlepszy przyjaciel to cierpienie. Grając przeciwko Saragossie 60 minut w osłabieniu, wytrzymali zachowując czyste konto. Rywalizują do ostatniego gwizdka na pełnych obrotach o czym świadczą końcowe minuty każdego spotkania. Momentami mogło się wydawać, że w meczu z Gironą zostali zdominowani, jednak oni czują się swobodnie w takich sytuacjach, kiedy to przeciwnik ma przewagę, a oni muszą cierpieć.

Historia bez happy endu

Elche to drużyna z jednym z najniższy budżetów w Segunda Division. Teoretycznie, nie mieli prawa bić się o awans do Primera Division. Jednak rzutem na taśmę udało im się zająć 7 miejsce, które dawało im prawo do gry w play-offach. Mam teorię, która głosi, że zespół z ostatniego premiowanego miejsca startuje z handicapem. Dlaczego? Bardzo często nikt ich się nie spodziewał w tym miejscu, gdyż większość czasu spędzili w środku, po czym w ostatniej chwili zakwalifikowali się do gry w barażach. Dzięki temu, są lepiej nastawieni mentalnie i nie mają nic do stracenia. Z drugiej strony, w przypadku Elche, sytuacja była jeszcze ciekawsza. W związku z zaległym meczem Deportivo-Fuelnabrada, zespół Pachety do końca nie wiedział czy zagrają w play-offach. Trenowali ponad miesiąc czasu, bez pewności czy sezon już się dla nich skończył czy mogą jeszcze wejść do elity. W jaki sposób zmotywować zawodników w takiej sytuacji? Jak utrzymać wysoki poziom koncentracji? Tym większe słowa uznania należą się tym ludziom. Ostatecznie wspaniały sen się spełnił i Elche wraca do La Liga.

Niestety, ta piękna historia, nie kończy się happy endem. W przyszłym sezonie Pacheta nie będzie szkoleniowcem tego zespołu. Nie dogadał się z argentyńskimi władzami klubu. Nie ulega wątpliwości, że na stałe wpisał się w historię Elche. O czym świadczy ilość serdecznych wiadomości, które otrzymał od wszystkich ludzi ze świata piłki nożnej. Dla każdego trenera to wielka sprawa. To w jaki sposób zostałeś zapamiętany, co po sobie zostawiłeś. Nie da się tego przeliczyć na pieniądze.  Nie pozostaję mi nic innego, jak złożyć jeszcze raz serdeczne gratulacje w tym miejscu i śledzić jego dalsze losy. Trzymam za niego kciuki! Z pewnością nie będzie musiał długo czekać na powrót na ławkę trenerską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *